Na początku piątkowej sesji WIG20 próbował kontynuować dobrą passę z poprzedniego dnia, kiedy to wyznaczył nowe tegoroczne maksimum. Jednak później z godziny na godzinę wskaźnik osuwał się w dół, choć trzeba przyznać, że chętnych do pozbywania się walorów nie było zbyt wielu. To dobra wiadomość dla posiadaczy akcji, zważywszy że ich ceny utrzymują się na wysokim poziomie.
W samej końcówce indeks największych spółek GPW odrobił jednak straty z dnia i ostatecznie WIG20 podliczono o 0,02 proc. wyżej (2 495,65 pkt) – o tyle też został pobity wyznaczony w czwartek tegoroczny rekord. Najlepiej radziły sobie spółki sektorów związanych z budownictwem. Z drugiej strony znalazły się akcje największych banków i PKN Orlen.
Indeksy mniejszych firm straciły na wartości, ale i tu trudno mówić o jakiejś dominacji podaży. Raczej wynikało to z mniejszej aktywności strony popytowej, która przed weekendem wstrzymywała się z zakupami. Obroty na całym rynku wyniosły 1,58 mld zł wobec blisko 1,8 mld zł w czwartek.
Na parkietach zachodnioeuropejskich podobnie jak u nas indeksy lekko traciły. Za to w USA pierwsze godziny piątkowych notowań stały pod znakiem 0,5-proc. wzrostu najważniejszych indeksów. Skąd ten optymizm, trudno powiedzieć. Wskaźnik nastrojów konsumentów utrzymał się w marcu na poziomie 73,6 pkt. Niższy był też wzrost gospodarczy w czwartym kwartale. Okazało się, że amerykańska gospodarka z wydatną pomocą państwa urosła w tym czasie o 5,6 proc. (dane annualizowane), a nie 5,9 proc. czy 5,7 proc., jak wcześniej podawano.
Gdy przywódcy państw strefy euro ustalili plan pomocy dla Grecji, problemy fiskalne tego kraju zeszły na dalszy plan, przynajmniej z perspektywy giełdowych graczy. Być może to tak ucieszyło Amerykanów. Ostatecznie na zamknięciu Dow Jones zyskał 0,08 proc.