Środowa sesja na GPW skończyła się znacznie lepiej, niż zaczęła. Podczas gdy na otwarciu WIG20 tracił 0,3 proc., na zamknięciu – po spokojnej zwyżce trwającej przez większość dnia – był już 0,35 proc. powyżej poziomu z wtorku.

Co zadecydowało o takim przebiegu sesji? Na początku humory inwestorów psuły doniesienia z Europy Zachodniej, gdzie indeksy nieco zniżkowały pod wpływem m.in. fatalnych wyników irlandzkiego banku AIB, który szykuje się do sprzedaży udziałów w polskim BZ WBK (strata AIB w I półroczu urosła do 1,7 mld euro z niespełna 1 mld euro rok wcześniej). Nie pomagał nawet fakt, że inne spółki z sektora finansowego poprawiły wyniki (m.in. francuski Societe Generale, a w Polsce BRE i Pekao).

Być może złe wieści wywarły na inwestorach większe wrażenie niż te dobre, dlatego, że pamiętali jeszcze opublikowane dzień wcześniej słabsze, niż prognozowano, dane z USA. Do tego rano doszedł rozczarowujący odczyt wskaźnika PMI obrazującego kondycję sektora usług w strefie euro.

Z czasem jednak na rynki zaczął wracać krok po kroku optymizm. Wczesnym popołudniem WIG20 wyszedł na plus. Po godzinie 14 apetyt inwestorów na akcje wzrósł dzięki doniesieniom z rynku pracy w USA. Według firmy ADP w lipcu powstało 42 tys. nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym, podczas gdy oczekiwano 40 tys. (jednocześnie mocno w górę poszły dane za czerwiec – z 13 do 19 tys.). To dało inwestorom nadzieję, że nie rozczarują budzące duże emocje na rynkach piątkowe oficjalne dane o zmianie zatrudnienia (nie tylko w firmach prywatnych). Nastroje podtrzymał też późniejszy lepszy od prognozowanego odczyt wskaźnika PMI dla sektora usług w USA.

Dzięki zwyżce o 0,35 proc. – napędzanej głównie przez akcje koncernów paliwowych – WIG20 odrobił praktycznie całe straty z wtorku. Optymiści liczą na to, że niebawem indeks pokusi się o atak na kwietniowy rekord hossy (2604 pkt).