Tiger, jak Red Bull chce mieć zespół Formuły 1

Wiesław Włodarski, właściciel marki Tiger, chce wzorem Red Bulla mieć swój zespół Formuły 1. Najpierw jednak zamierza zalać Europę napojami energetycznymi

Publikacja: 06.08.2010 02:22

Włodarski wyrabia sobie kontakty w Formule 1. Na zdjęciu z Daniele Morellim, menedżerem Roberta Kubi

Włodarski wyrabia sobie kontakty w Formule 1. Na zdjęciu z Daniele Morellim, menedżerem Roberta Kubicy. Polski kierowca został twarzą marki N-gine.

Foto: Rzeczpospolita

Specjalnością restauracji w Pałacu Bonerowskim jest tatar Monte Carlo. Przepis na niego przywiózł z zagranicznych wojaży właściciel firmy FoodCare, a prywatnie miłośnik gotowania. Hotel, z okien którego widać krakowski rynek, jest jego oczkiem w głowie.

Wiesław Włodarski otworzył go w 2007 roku w kamienicy z XVI wieku, którą kupił za około 9 mln zł. Odrestaurowanie jej kosztowało go kolejnych 16 mln zł.

Po co producentowi napojów i galaretek w proszku hotel w zabytkowej kamienicy? – Mam słabość do pięknych rzeczy – mówi, pokazując z dumą w hotelowym holu 22-metrowy żyrandol, najdłuższy w Europie.

Biznesmen, którego majątek wyceniany jest na ponad 300 milionów złotych, w kamienicy dostrzegł także szansę na zarobienie kolejnych pieniędzy. – Dzięki wzrostowi cen nieruchomości zarobiłem na inwestycji w hotel już co najmniej 30 procent – wylicza.

[srodtytul]Wytrzymałość w kosmosie [/srodtytul]

Z anim dorobił się hotelu, a z poloneza przesiadł się do porsche, stworzył od zera liczącą się dziś na polskim rynku firmę spożywczą

– FoodCare. W tym roku jej przychody mają się powiększyć o około 20 proc., do ponad pół miliarda złotych. Zysk netto firmy powinien zaś sięgnąć 50 mln zł.

Jednym z flagowych produktów firmy FoodCare jest napój energetyczny tiger, któremu udała się wielka sztuka: odebrał pozycję lidera red bullowi – niepokonanej od lat globalnej ikonie tej branży. W ubiegłym roku marka – którą Włodarski stworzył na bazie znaku towarowego Tiger zastrzeżonego przez boksera Dariusza Michalczewskiego – wyceniona została w rankingu „Rzeczpospolitej” na 71,5 mln zł. W porównaniu z 2008 rokiem zyskała na wartości ponad 30 proc.

Strategię wprowadzenia na rynek Tigera, jak również jego pierwszą kampanię reklamową sześć lat temu przygotowywała krakowska agencja reklamowa Demo Effective Launching. Na rynku było wówczas około 20 marek. Nie licząc wywodzącego się z Austrii red bulla, mocną pozycję miał jeszcze tylko Burn produkowany przez amerykańską Coca-Colę.

– Po analizie strategicznej zauważyliśmy, że pozycja silnego wicelidera jest możliwa do zdobycia i udało się to w ciągu kilku miesięcy – wspomina Jacek Sadowski, prezes Demo Effective Launching.

Początkowo Wiesław Włodarski planował, że na opakowaniu napoju znajdzie się duże zdjęcie Dariusza Michalczewskiego w rękawicach bokserskich.

– Zasugerowaliśmy, aby nie eksponować wątków nawiązujących do boksu, ponieważ nie przemawiają one do potencjalnych konsumentów napojów energetycznych. Postawiliśmy na wytrzymałość Michalczewskiego – wyjaśnia Jacek Sadowski. Stąd pierwsze hasło reklamowe: „Stawia na nogi”, które później zmienione zostało na „Power is back”.

Oprócz skutecznej kampanii promocyjnej – w kolejnych latach kupujący tigera mogli wygrać między innymi kosmiczną wycieczkę – marce Włodarskiego pomogła także niska cena. Do dziś Tiger jest znacznie tańszy od red bulla.

Adam Bogacz, prezes firmy doradczej AKB Consulting, zwraca uwagę, że w znacznym stopniu także sam austriacki konkurent ułatwił sukces tigerowi.

– Red bull był uśpiony sukcesem i nie dostrzegał potrzeb konsumentów. Tiger był natomiast otwarty na innowacje – mówi Bogacz.

[srodtytul]Ciemne strony sukcesu [/srodtytul]

Biznesowa droga Wiesława Włodarskiego była wyboista. Pod koniec 2003 roku katowicka prokuratura oskarżyła go o wyłudzenie 4 milionów złotych. Media ujawniły wówczas, że w 1999 i 2000 roku wystawiał faktury firmom marketingowym za usługi na rzecz swojej spółki, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Sprawa do dziś toczy się przed krakowskim sądem. Prawnik Włodarskiego tłumaczy, że powodem tak długiego postępowania są „problemy z interpretacją przepisów podatkowych”.

Właściciel FoodCare zapewnia, że jest niewinny.

– To co się stało to zasługa konkurencji. Miałem wówczas ofertę od chętnego na przejęcie mojej firmy, którą odrzuciłem – mówi Włodarski. Przyznaje, że aresztowanie było jednym z najtrudniejszych momentów w jego życiu. – Na szczęście mnie trudności motywują – podkreśla.

Szef FoodCare posądzany był przez konkurentów o kopiowania pomysłów. Zbytnie podobieństwo szaty graficznej opakowań zarzucał mu właściciel Delecty oraz firma dr Oetker. Trzy lata temu za wprowadzenie na rynek kakao w opakowaniu łudząco podobnym do tego, w którym markę DecoMorreno sprzedaje grupa Maspex, musiał zapłacić konkurentowi ponad milion złotych odszkodowania.

Na sukcesie Tigera cieniem kładzie się natomiast konflikt z Dariuszem Michalczewskim.

Początki sporu o prawa do znaku Tiger – który obecnie toczy się przed Urzędem Patentowym i sądem w Krakowie – sięgają grudnia 2008 roku. Zdaniem byłego boksera FoodCare od pewnego czasu stara się bezprawnie przywłaszczyć sobie jego znak towarowy.

O konflikcie zrobiło się głośno wiosną tego roku, gdy FoodCare wypuścił na rynek kolejny napój energetyczny N-gine. Jego twarzą został Robert Kubica, kierowca Formuły 1. Michalczewski poczuł się wówczas urażony, że szef FoodCare nie skonsultował z nim swojej decyzji.

Włodarski nie rozumie, skąd bierze się oburzenie boksera.

– Stworzyłem markę, która osiągnęła sukces i przekazuję Dariuszowi Michalczewskiemu ustalony procent obrotu, mimo że nie wyłożył ani złotówki, aby ją wypromować – wyjaśnia właściciel FoodCare i dodaje: – Uważałem, że tylko tygrys może pokonać byka, ale okazało się, że nazwa Tiger jest już zastrzeżona przez Dariusza Michalczewskiego. Dlatego zaproponowałem mu współpracę. Wizerunek jego jako boksera nigdy nie miał znaczenia dla tej marki – wspomina.

Wiesław Włodarski liczył, że dobre kontakty Michalczewskiego pomogą rozkręcić sprzedaż tej marki w Niemczech. Efektów się nie doczekał.

[srodtytul]Bolidem do Chin[/srodtytul]

W łaściciel FoodCare nie pamięta, kiedy zarobił swój pierwszy milion.

– Nie interesuje mnie wydawanie pieniędzy na coś, co szybko traci wartość – mówi. Sukces zawsze kojarzył mu się z markami mającymi silną pozycję rynkową. Za swoje największe osiągnięcie uważa stworzenie Gellwe, jednej z najpopularniejszych w Polsce marek deserów w proszku.

– Gellwe ma dla mnie największą wartość, ponieważ stworzyłem ją od zera, bez pomocy specjalistów, na których mnie nie było wówczas stać – wspomina Włodarski.

W ubiegłym roku był bliski sprzedaży Gellwe norweskiemu koncernowi Rieber & Son, właścicielowi Delecty. Na transakcję wycenianą na 135 milionów złotych nie zgodził się jednak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Norwegowie konkurencyjnej marki nie zdobyli, za to Wiesław Włodarski przekonał do pracy w FoodCare związaną z Rieber & Son Teresę Sienkiewicz. Obecnie jest wiceprezesem jego firmy i pomaga mu w przygotowaniu strategii dotyczącej podboju Starego Kontynentu.

[wyimek]Nie interesuje mnie wydawanie pieniędzy na coś, co szybko traci wartość – deklaruje Wiesław Włodarski, którego majątek wyceniany jest na ponad 300 mln złotych[/wyimek]

– Chcemy do końca przyszłego roku zająć drugą pozycję na europejskim rynku napojów pobudzających – zapowiada Włodarski. 

Przepustką do sukcesu ma być dla jego firmy N-gine. Jeżeli napój zaleje Europę, to FoodCare zamierza pójść w ślady Red Bulla i wystawić swój własny zespół w wyścigach elitarnej Formuły 1.

– To najlepszy sposób, aby promować napój energetyczny i ułatwić wejście marce na takie rynki, jak Chiny czy Indie – uważa Wiesław Włodarski. 

Pieniądze na rozwój Foodcare wypracuje sam lub zaciągnie kredyt w banku. Włodarskiego nie interesują ani giełda, ani sprzedaż większościowego pakietu akcji FoodCare. – Albo ponoszę całkowitą odpowiedzialność za firmę, albo odchodzę – podkreśla.

[srodtytul]Na prośbę babci[/srodtytul]

P ierwszy krok w biznesie zrobił pod koniec lat 70. Jako 19-latek w Alwerni, skąd pochodzi, zaczął sprzedawać lody z automatu. Zainwestował pieniądze, które zarobił podczas wakacji, pomagając przy żniwach.

– Chciałem, aby moje życie nie było tak ciężkie, jak życie moich rodziców – wyjaśnia.

W latach 80. produkował między innymi chipsy i gumki do ścierania. Na początku lat 90. zainteresował się deserami w proszku.

– Zapytałem babcię, czego jej brakuje i odpowiedziała mi, że nigdzie nie można kupić galaretki – wspomina.

Po zmianie ustroju Polacy zachłystywali się produktami z zagranicy. Stąd wpadł na pomysł, aby nazwać swoją firmę Gellwe. Początek wziął z francuskiego słowa gelatine, końcówka to pierwsze litery imion jego i żony Elżbiety.

Początkowo produkował desery w budynku dawnej piekarni w Zabierzowie. – Razem z przedstawicielem handlowym pracowaliśmy wówczas po kilkanaście godzin na dobę, aby rozkręcić biznes – wspomina Włodarski.

Od 1997 roku zabierzowska fabryka mieści się w nowoczesnej siedzibie. Włodarski chciał swój zakład rozbudować, ale nie zgodziły się na to władze gminy. Powiększenie fabryki mogłoby bowiem spotęgować negatywne nastroje wśród mieszkańców.

– Trzy lata temu żądali zamknięcia zakładu, ponieważ znajduje się tuż przy osiedlu mieszkaniowym. Trudno jednak dopatrywać w tym winy właściciela FoodCare, który otrzymał pozwolenie na budowę – tłumaczy Elżbieta Burtan, wójt Zabierzewa. Protesty ucichły, gdy Włodarski wprowadził rozwiązania, które podniosły bezpieczeństwo mieszkańców.

Kolejny zakład zbudował w Niepołomicach. Fabryka, gdzie produkuje napoje, kosztowała go 45 milionów złotych. Jej moce są już jednak na wyczerpaniu. Inwestycja, dzięki której wzrosną o około 70 proc., ma kosztować kilkanaście milionów złotych. 

Właściciel FoodCara nigdy nie przestaje pracować. Komputer zabiera ze sobą nawet na wakacyjne wyjazdy. Nie lubi siedzieć za biurkiem. Średnio spędza tam nie więcej niż pół godziny dziennie. Przez resztę dnia jest u swoich pracowników.

– Szef ma głowę pełną pomysłów, od nas oczekuje, że pomożemy mu je zrealizować. Najlepiej, aby to było profesjonalnie i szybko – mówi Teresa Sienkiewicz.

Najnowsze dziecko Włodarskiego to napój dla sportowców 4Move. – W ciągu najbliższego roku nasza nowa marka powinna osiągnąć drugą pozycję na krajowym rynku napojów izotonicznych z udziałami na poziomie 15 proc.– zapowiada.

Nowy napój mają reklamować znani sportowcy. Wśród poważnych kandydatów do zostania twarzą 4Move są tenisistka Agnieszka Radwańska i koszykarz NBA Marcin Gortat.

Specjalnością restauracji w Pałacu Bonerowskim jest tatar Monte Carlo. Przepis na niego przywiózł z zagranicznych wojaży właściciel firmy FoodCare, a prywatnie miłośnik gotowania. Hotel, z okien którego widać krakowski rynek, jest jego oczkiem w głowie.

Wiesław Włodarski otworzył go w 2007 roku w kamienicy z XVI wieku, którą kupił za około 9 mln zł. Odrestaurowanie jej kosztowało go kolejnych 16 mln zł.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy