Podczas gdy amerykańska giełda po raz kolejny bije rekordy hossy, inwestorzy w Warszawie mogą tylko zaciskać pięści w bezsilnej złości. Nasz parkiet podobnie jak w poprzednich dniach i tygodniach wciąż stoi w miejscu. Gracze nie mogą się zdecydować, czy sprzedawać akcje, obawiając się pogarszającej się kondycji finansowej Polski, czy też wypełniać nimi portfele, tak jak to robią ich zachodnioeuropejscy i amerykańscy koledzy.
Wczorajsze notowania rozpoczęły się podobnie jak na innych parkietach światowych od niewielkiego wzrostu. Po godzinie indeksy znalazły się jednak pod kreską, mimo że na Zachodzie wciąż utrzymywały się na plusach.
Przez resztę dnia, z niewielką przerwą ok. godz. 15, GPW pozostawała na minusie. Z tego marazmu nie potrafiły jej wyrwać ani dobre dane makroekonomiczne z Polski (o zatrudnieniu w przemyśle), ani pozytywne informacje z amerykańskiego rynku mieszkaniowego dotyczące liczby nowych budów i pozwoleń na budowę. Nawet dobry początek sesji w Stanach Zjednoczonych (S&P był na poziomie najwyższym od połowy czerwca 2008 r.) nie zdołał wyrwać inwestorów z apatii.
W konsekwencji na zamknięciu WIG20 tracił 0,56 proc. i zakończył dzień poniżej 2700 pkt. WIG spadł o 0,33 proc., do 47193 pkt. Wskaźnik mWIG40 zniżkował o 0,18 proc., do 2858 pkt. Tylko sWIG80 zyskał na wartości (+1,06 proc.) i znalazł się na poziomie 12855 pkt. Obroty wyniosły 970 mln zł, czyli były o 14 proc. wyższe niż dzień wcześniej.
Z dużych spółek najlepiej radził sobie ważący niewiele w indeksie Polimex-Mostostal (+1,5 proc.). Na drugim biegunie znalazł się dużo „cięższy” KGHM, który potaniał o 2,3 proc., i Getin Holding (-6,95 proc.).