Gdy w budynku Rady Europejskiej w Brukseli przywódcy strefy euro radzili, jak ratować wspólną walutę, przed wejściem przejeżdżał orszak z królem Albertem II na czele w defiladzie z okazji belgijskiego święta narodowego.
Trudno o bardziej wymowny symbol: monarcha państwa, które od ponad roku nie ma rządu, a kilkadziesiąt metrów dalej prezydenci i premierzy trzęsącej się w posadach wspólnoty gospodarczej i walutowej. Uczynili kolejny krok na rzecz jej podtrzymania. Zgodzili się na nowy plan ratunkowy dla Grecji, nazwany w projekcie dokumentu planem Marshalla.
Spotkanie jeszcze trwa i do dziennikarzy docierają tylko nieoficjalne informacje. Wiadomo jednak, że wcześniej, w nocy ze środy na czwartek, po siedmiu godzinach dyskusji w Berlinie, doszło do porozumienia przywódców Francji i Niemiec. A to najpotężniejsze kraje strefy euro. – Oczekuję, że zatwierdzimy nowy program dla Grecji. I z jego pomocą dotrzemy do korzeni greckiego problemu – powiedziała w Brukseli Angela Merkel.
Berlin osiągnął swój podstawowy cel: w zamian za zgodę na wypłacenie Grecji kolejnych miliardów euro ustalono, że do pomocy dołożą się banki. Do tej pory to tylko rządy, a więc podatnicy, płaciły, podczas gdy bankom oszczędzano kosztów ratowania eurobankrutów. Teraz mają się one zgodzić na wydłużenie terminu spłaty posiadanych greckich papierów oraz obniżenie ich oprocentowania. Będzie to faktycznie częściowe bankructwo Grecji i za takie zostanie uznane przez agencje ratingowe.
Strach przed rozpadem strefy euro powoduje, że oszczędza już cała Europa. Z szacunków "Rzeczpospolitej" wynika, że w ciągu najbliższych czterech lat unijne kraje chcą zaoszczędzić blisko 280 mld euro. W ciągu roku skala oszczędności wzrosła o ok. 60 mld euro.