Dilerzy walutowi dopatrzyli się w środę dwóch interwencji banku, który sprzedawał dolary: pierwszej – gdy za amerykańską walutę trzeba było płacić już 3,3 zł (najwięcej od początku października) oraz drugiej – po południu – w okolicach kursu 3,28 zł zł za dolara. BGK odmówił komentarzy, a transakcje doprowadziły do chwilowego ustabilizowania kursu złotego i przełożyły się także na relację polskiej waluty do euro. Pierwsza w tym dniu interwencja BGK umocniła złotego do poziomu 4,394 za euro, ale wieczorem nasza waluta powróciła do poziomu 4,45 zł za euro.

Zdaniem ekonomistów ruchy resortu to m.in. wynik obaw o to, aby słaby złoty nie zwiększył relacji długu publicznego do PKB. Przekroczenie progu 55 proc. oznaczałoby konieczność równoważenia budżetu na 2013 r. Analitycy wskazują, że zagrożenie staje się realne, jeżeli euro (w którym wyrażona jest duża część zobo- wiązań rządu) przekroczy na koniec roku poziom 4,7 zł. We wrześniu na rynku interweniował NBP. Na dwukrotne działania wydał blisko miliard euro – wynika z danych banku.

Wczorajsza „Gazeta Wyborcza" napisała, że premier Donald Tusk w swym piątkowym expose ma zapewnić Polaków o determinacji rządu co do wstąpienia do strefy euro. Według „GW" chce wprowadzić polską walutę do mechanizmu ERM2 (kurs waluty może się w nim odchylać o +/- 15 proc. od wyznaczonego poziomu). Obecność w ERM2 (minimum dwa lata) poprzedza przyjęcie euro. Według ekonomistów Polska może wejść do ERM2 najwcześniej w 2014 r. i przyjąć euro w 2017 r. (dziś nie spełniamy wymaganych kryteriów).

– Polska, wchodząc do UE, zobowiązała się do przyjęcia wspólnej waluty w przyszłości – przypomina Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego.