Prywatyzacja państwowych telekomów nigdy nie szła prosto i nie lepiej idzie z TK Telekom. Wycena, negocjacje, związki zawodowe, polityka, prywatyzacje... To nie może być łatwe. I znów szefowie komercyjnych operatorów będą robić okrągłe oczy - oczywiście w nieoficjalnych rozmowach - że nijak nie idzie się dogadać ze skarbem państwa. Jak w przypadku Exatela.
Koncepcja PKP, aby zrezygnować z prywatyzacji TK Telekom i wprzódy wydzielić pion budowlany wydaje się na pozór słuszna (ciekawe, czemu nie pomyślano o tym dwa lata temu?) Ale każdy kij ma dwa końce.
"Optymalizacja", czyli restrukturyzacja firm i zwolnienia części pracowników, to klasyczne działania po przejęciach, a ich efekty przejmujący wkalkulowuje w płaconą za spółkę kwotę. A PKP chce odebrać tę zabawę z rąk przyszłego nabywcy.
Wydzielenia i sprzedaży pionu budowlanego dokonałby pewnie tak samo nowy nabywca TK Telekom chociaż załogę firmy to pewnie bardziej bolało (państwowy pracodawca postąpi z nimi pewnie oględniej). Ale z tym pionem budowlanym w siną dal odejdą kontrakty budowlane na remont dworców kolejowych, których PKP w ostatnich czasach nie skąpiła swojej telekomunikacyjnej ponoć spółce zależnej. Przetargi na usługi teleinformatycznej dla grupy PKP też zaczną się odbywać na czysto rynkowych zasadach, ale z tym to się pewnie od początku liczył każdy nabywca.
Ja mam wrażenie, że przedprywatyzacyjna restrukturyzacja TK Telekom, to gra o sumie zerowej - PKP będą musiały dołożyć, żeby potem wyjąć. Prawdopodobnie mogłyby nie dokładać i mniej wyjąć przy sprzedaży. Dołożyłby nabywca. To zasada zachowania... kasy.