Wspominając o geodezji w procesie inwestycyjnym, musimy mieć na uwadze, że pod definicją "geodezja" znajdują się trzy różne, jednak związane ze sobą osoby, firmy, miejsca. Pierwszym jest geodeta opracowujący na zlecenie inwestora mapy do celów projektowych. Drugim - PODGiK (Powiatowy Ośrodek Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej), który wydaje geodecie materiały ze swoich zasobów i niejako uczestniczy w procesie powstawania mapy do celów projektowych. Trzecim - ostatnim dla projektu, ale pierwszym dla realizacji inwestycji - jest ZUDP (Zespół Uzgadniania Dokumentacji Projektowej), znajdujący się zwykle przy ośrodku geodezyjnym. Koło więc się zatacza. Po raz pierwszy (drugi raz się zatoczy w ramach uzgodnień założeń projektu z realiami jego wykonania już po realizacji inwestycji).
Ustawowy zakup danych
Od czasu wejścia w życie megaustawy, czyli ustawy o wspieraniu inwestycji szerokopasmowych, istnieje szereg ułatwień, z których podstawowa polega na tym, że sieci światłowodowe możemy budować w trybie zgłoszenia, co bardzo skraca czas (maks. do 30 dni) potrzebny na rozpoczęcie prac po uzgodnieniu projektu. Niestety, sama realizacja projektu wymaga dużo więcej zachodu i kosztów, ponieważ państwo ustawowo zapewniło sobie zbyt na informację geodezyjną. I to nawet na informację pośledniej jakości.
Obecne przepisy dotyczące funkcjonowania PODGiK zostały sformułowane w taki sposób, że państwo ma kontrolę nad informacją geodezyjną i każe sobie płacić za jej gromadzenie i udostępnianie. Przepisy nakazują zakup wszystkim uczestnikom procesu inwestycyjnego, chociaż dane te często nie spełniają ustawowych standardów określonych przez to samo państwo. Istnieje więc układ niemal doskonały (a raczej niedoskonały): musicie kupić, a ja nie ponoszę odpowiedzialności za jakość sprzedawanego towaru. Każdy dostawca by tak chciał, ale czas najwyższy z tym skończyć dla dobra inwestycji szerokopasmowych w Polsce.
Projekt na serwetce