Decyzja GlaxoSmithKline o ograniczeniu płatności dla lekarzy to sygnał świadczący o zmianie w branży medycznej. Niegdyś zażyłe stosunki pomiędzy firmami farmaceutycznymi i lekarzami stają się coraz chłodniejsze.
Większa kontrola ze strony rządów i organów nadzoru, rosnące zniecierpliwienie lekarzy wobec koncernów farmaceutycznych i coraz mniejszy wpływ, jaki specjaliści mają na przepisywanie leków – wszystko to wykopało przepaść pomiędzy firmami i lekarzami, których te pierwsze długo hołubiły.
Konflikt interesów
Glaxo, z siedzibą w Londynie, podało we wtorek, że przestanie płacić lekarzom za udział w sympozjach medycznych albo wystąpienia dotyczące leków firmy i chorób, które mają one leczyć. Takie płatności, czasami w postaci udziału w seminarium na Hawajach albo gotówki dla wpływowego specjalisty długo były fundamentem działania marketingu w branży.
Jednak to kosztowne kuszenie wpędziło firmy farmaceutyczne w kłopoty. Rządy i organy nadzoru zaczęły się uważniej przyglądać tym relacjom. Latem tego roku chińskie władze oskarżyły Glaxo, że przekupuje lekarzy, szpitale i urzędników rządowych, by sprzedawać więcej leków po wyższych cenach. Glaxo utrzymuje, że w pełni współpracuje z władzami w ramach śledztwa.
W ubiegłym roku Glaxo zapłaciło trzy miliardy dolarów i przyznało się do winy w sprawie karnej dotyczącej nielegalnego promowania leków i zwlekania z dostarczaniem danych o ich bezpieczeństwie organom nadzoru. Była to największa ugoda w historii amerykańskiej branży medycznej i skłoniła Glaxo do zerwania z praktyką płacenia sprzedawcom w zależności od tego ilu lekarzy skłonią do przepisania pacjentom leków firmy. Departament Sprawiedliwości uznał takie postępowanie za nieodpowiedzialny marketing. Glaxo twierdzi, że planuje obecnie zmienić system wynagrodzeń w skali globalnej.