Po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę w Kamieniu Pomorskim wiele mówiło się o odpowiedzialności karnej. Tymczasem sprawcy ponoszą także dotkliwą odpowiedzialność finansową. Muszą zwrócić ubezpieczycielowi odszkodowanie wypłacone ofiarom wypadku. Jeżeli są ofiary śmiertelne albo ktoś został ciężko ranny, kwoty sięgają kilkuset tysięcy złotych. W przypadku kierowcy z Kamienia Pomorskiego prawdopodobnie przekroczą milion. Mało tego, czasem trzeba płacić poszkodowanemu rentę do końca życia.
Posiadanie obowiązkowego ubezpieczenia OC nie uchroni pijanego sprawcy przed finansową katastrofą. Towarzystwo wypłaci pieniądze poszkodowanym, nie zważając na to, w jakim stanie był kierowca. Zatem ofiary wypadków w każdej sytuacji mogą wystąpić np. o zwrot kosztów związanych z leczeniem czy rehabilitacją, o zadośćuczynienie, dożywotnią rentę, a także o sfinansowanie np. naprawy samochodu czy usunięcia innych zniszczeń (np. gdy pijana kobieta wjechała autem do przejścia podziemnego w Warszawie).
Wysokie kwoty
Po wypłacie odszkodowania towarzystwo żąda jednak od pijanego kierowcy zwrotu całej kwoty. Dotyczy to także świadczeń rentowych, niejednokrotnie wypłacanych dożywotnio. Roszczenie takie skierowane do sprawcy nazywa się regresem.
– Taki mechanizm chroni ofiary wypadków, ponieważ to ubezpieczyciel bierze na siebie ciężar związany z dochodzeniem roszczeń regresowych od sprawców, a dzięki wyspecjalizowanym komórkom windykacji proces ten przebiega efektywnie – mówi Artur Cieczkiewicz z Biura Windykacji PZU.
– Oczywiście towarzystwa korzystają z tej możliwości, licząc na prewencyjną funkcję takiej sankcji – dodaje Marcin Jaworski z Warty.