Uniqa: Europa Środkowo-Wschodnia ma ogromy potencjał. Wydatki na polisy rosną

Rynek ubezpieczeń w tej części kontynentu rośnie cztery razy szybciej niż w Austrii, skąd wywodzi się Uniqa – mówią Wolfgang Kindl i Marcin Nedwidek, szefowie firmy Uniqa.

Publikacja: 03.06.2025 05:14

Wolfgang Kindl (L), członek zarządu Grupy Uniqa, i Marcin Nedwidek (P), prezes Uniqa w Polsce

Wolfgang Kindl (L), członek zarządu Grupy Uniqa, i Marcin Nedwidek (P), prezes Uniqa w Polsce

Foto: materiały prasowe

Jak wygląda biznes Uniqa? W ilu krajach działacie?

Wolfgang Kindl: Korzenie Uniqa sięgają 1811 r. Do 1996 r., kiedy zrodził się pomysł utworzenia Uniqa International, była to spółka, która koncentrowała swoją działalność w Austrii. Dziś działamy w 11 krajach. Składka zebrana z działalności ubezpieczeniowej całej grupy to 7–8 mld euro, z czego ponad 40 proc. pochodzi z biznesu w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. I to nie koniec. W zeszłym roku cała grupa wygenerowała 442 mln euro zysku, z czego ok. 50 proc. pochodzi właśnie z działalności międzynarodowej.

Marcin Nedwidek: Warto podkreślić, aż 80 proc. z prawie 18 mln klientów całej grupy przypada na Uniqa International, a 40 proc. z nich stanowią klienci z Polski.

Czytaj więcej

Koniec wojny cenowej na rynku OC, ale rośnie liczba przestępstw

Skąd zainteresowanie firmy Uniqa regionem Europy Środkowo-Wschodniej?

W.F.: To w dużej mierze kwestia penetracji ubezpieczeń. Mieszkańcy Europy Środkowej i Wschodniej wydają na ubezpieczenia średnio 230 euro rocznie. W Polsce to ok. 420 euro. Tymczasem w Austrii ponad 2200 euro. Austriak wydaje więc na polisy średnio pięć razy więcej niż Polak. To pokazuje tutejszy potencjał. I widać to w trendach, bo rynek rośnie w tej części Europy o ok. 4 proc. rocznie, podczas gdy w Austrii o 1 proc. Wydatki na ubezpieczenia rosną tu zatem znacznie szybciej. Dla Uniqa International to cenna perspektywa. Tym bardziej że Austria ma niespełna 10 mln mieszkańców, Europa Środkowo-Wschodnia zaś – 150 mln.

Swoją pozycję w Polsce umocniliście przejmując w 2020 r. firmę ubezpieczeniową AXA.

W.F.: Inwestycja w AXA była dla nas nie tylko dużą transakcją, ale też swego rodzaju transformacją. Uniqa kupiła biznes, który generował 800 mln euro składki i ok. 70–80 mln euro zysku.

M.N.: Przede wszystkim jednak kupiła kompetencje globalnego gracza. To dało bardzo dobry efekt, zarówno w Polsce, jak i innych krajach.

W.F.: W zeszłym roku byliśmy wśród pięciu najszybciej rosnących graczy w regionie CEE. Zdobywaliśmy udziały w rynku, podczas gdy inni tracili. Drugi rok z rzędu byliśmy też liderem rentowności.

To jednak nie tylko efekt przejęcia AXA?

W.F.: Oczywiście. To przede wszystkim kwestia innego niż u naszych konkurentów zarządzania i podejścia do biznesu. Odeszliśmy od tradycyjnego u ubezpieczycieli patrzenia na produkt, by skupić się na kliencie. W każdym z krajów, w których jesteśmy obecni, w zarządach naszych spółek jedna osoba odpowiada za klienta detalicznego, jedna za klienta korporacyjnego, jedna za klienta bancassurance. Zwykle w zarządach firm ubezpieczeniowych odpowiedzialność za produkt i za sprzedaż jest rozdzielona. To rodzi konflikty, bo jak sprzedaż nie idzie, to dystrybucja mówi, że produkt jest słaby. Ludzie od produktu z kolei tłumaczą, że dystrybucja nie sprzedaje. My to zmieniliśmy. Choć dystrybucja i produkt pozostają ważne, są one w strukturze podporządkowane jednemu członkowi zarządu, który koncentruje się na kliencie. Doszliśmy do wniosku, że jeśli wyjdziemy od strony klienta, zrozumiemy jego potrzeby i zachowania, to będziemy w stanie odpowiedzieć na większość jego oczekiwań i wyzwań.

Czytaj więcej

Luki w ochronie ubezpieczeniowej będą rosnąć

Z niektórych rynków zrezygnowaliście. Dlaczego?

W.F.: Tak. W ostatnim czasie dokonaliśmy dwóch deinwestycji. Jedną była Rosja. W momencie inwazji (Rosji na Ukrainę w 2022 r.) grupa bardzo szybko podjęła decyzję o wyjściu z tego rynku, mimo że mieliśmy tam rentowny biznes. Nie mogliśmy jednak zostać, bo to stało w sprzeczności z wartościami, które wyznajemy. Tu nie było dyskusji. Jesteśmy również w trakcie opuszczania rynków Albanii, Macedonii Północnej i Kosowa, obecnie czekamy na ostateczne zezwolenia od władz. To bardzo małe i pofragmentowane rynki. Chcemy skupić się na rozwoju naszych biznesów w pozostałych krajach.

Jak prowadzi się biznes w tak wielu krajach?

W.F.: Podzieliliśmy je na pięć klastrów. Pierwszy skupia rynki krajów Europy Południowo-Wschodniej, a więc: Bułgarii, Rumunii, Serbii, Chorwacji, Czarnogóry oraz Bośni i Hercegowiny. Są zarządzane jako jeden region, bo trudno np. w Czarnogórze zbudować ofertę, która sprawdzałaby się w Polsce. Drugi klaster to Czechy i Słowacja. Trzecim jest Polska, czwartym Ukraina, a piątym Węgry. Każdy klaster ma swojego prezesa i przewodniczącego rady nadzorczej. Dodatkowo na poziomie grupy mamy bardzo mały strategiczny zespół odpowiadający za klienta detalicznego, korporacyjnego i bancassurance. Pracujemy blisko ze sobą i w tym niewielkim gronie kilkunastu menedżerów jesteśmy w stanie bardzo szybko podejmować decyzje.

MN: Wszyscy też pracujemy pod jednym brandem, czyli jako Uniqa. Wierzymy, że to pozwala wzmocnić kulturę współpracy i przywiązania do marki, poczucie, że jesteśmy częścią tej samej rodziny. To się potwierdziło, gdy po ataku Rosji na Ukrainę, nasi pracownicy z czterech graniczących z nią krajów już pierwszego dnia pojechali na granicę i pomagali naszym ludziom z Uniqa Ukraina. W szczytowym momencie w naszych domach gościliśmy 420 osób z Ukrainy, a najwięcej w Polsce. To jest oczywiście ekstremalny przykład, ale pokazuje, jak można budować poczucie wspólnoty i wzajemne wsparcie.

Czy planujecie kolejne przejęcia?

W.F.: Jesteśmy otwarci na przejęcia. Ale to nie takie proste. Naszym celem musiałby być biznes, którego przejęcie nas wzmocni, poprawi naszą pozycję, da nam nowe kompetencje. Na razie rośniemy organicznie o 14 proc. rocznie, co przekłada się na 400 mln euro nowej składki. Szukamy też możliwości inwestycji polegających na wyjściu poza tradycyjny biznes ubezpieczeniowy. W Austrii jesteśmy liderem w segmencie ubezpieczeń zdrowotnych, z ponad 40 proc. udziału rynkowego. Często są to polisy na życie, a dzieci rodziców posiadających ubezpieczenie w wielu przypadkach pozostają z nami do końca życia. Także dlatego, że oferujemy różne dodatkowe usługi. Jesteśmy np. właścicielem największej sieci klinik prywatnych w Austrii. Chcemy szukać różnych partnerstw w ekosystemach opieki zdrowotnej. Trzy lata temu powołaliśmy spółkę Mavie. To wehikuł inwestycyjny, który angażuje się w różnego rodzaju partnerstwa. Jednym z nich jest spółka, która robi testy krwi i na ich podstawie przygotowuje rekomendacje dotyczące leczenia. To inwestycja w prewencję, staramy się iść w tym kierunku, szczególnie, że w całej Europie mamy wyzwanie starzejącego się społeczeństwa. W Unii Europejskiej osoby w wieku 65 lat, których odsetek w społeczeństwie rośnie, mają przed sobą średnio jeszcze ponad 20 lat życia. Nie zawsze w dobrym zdrowiu. To wyzwanie.

M.N.: Ciekawym przykładem jest też telemedycyna. Nasza grupa zainwestowała w Telemedi, jedną z największych spółek telemedycznych w Polsce. Kompetencjami, które dzięki temu nabyliśmy, staramy się teraz podzielić na innych rynkach. Ale ubezpieczenia zdrowotne to nie wszystko. Wspólnie inwestujemy w rozwiązania wspierające i zwiększające odporność przedsiębiorstw. Od tego roku oferujemy konsulting w zakresie zrównoważonej transformacji oraz wsparcie w zakresie zarządzania ryzykiem. To bardzo cenne kompetencje w nieprzewidywalnych czasach.

Nasza grupa poważnie analizuje i rozważa zmianę dotychczasowej polityki w obszarach energii jądrowej i zbrojeniówki

W jakich segmentach polskiego rynku ubezpieczeniowego chcecie się szczególnie umacniać?

MN: Mamy takie trzy segmenty. Patrząc na biznes detaliczny, jesteśmy mocni w ubezpieczeniach komunikacyjnych, szczególnie w OC. Ale mamy też ambicje, by szybko rosnąć w linii produktów dobrowolnych, przede wszystkim indywidualnych ubezpieczeń na życie i w polisach casco.

To nie jest łatwy rynek.

M.N.: To prawda, ale ciągle widzimy w nim duży potencjał. Dziś nasze polisy casco trafiają głównie do właścicieli aut używanych. Na początku 2024 r. powołaliśmy spółkę Uniqa Automotive, która buduje praktycznie od zera nasz kanał sprzedaży dilerskiej dla nowych samochodów. Rozwijamy też drugą nogę ubezpieczeń komunikacyjnych, czyli autocasco.

Drugim obszarem, na który stawiamy, są ubezpieczenia na życie. Jesteśmy jednym z topowych graczy w ubezpieczeniach grupowych. Obejmujemy ochroną już ponad 800 tys. klientów w Polsce. I teraz wzmacniamy drugą część, czyli sprzedaż ubezpieczeń indywidualnych.

Co z ubezpieczeniami zdrowotnymi?

M.N.: W Polsce to trudny rynek. Chętnie skorzystalibyśmy z doświadczeń austriackich, ale zdrowie to bardzo specyficzny obszar. Staramy się więc robić to nieco inaczej i stawiamy na współpracę ze spółką Telemedi. Mamy tam dużo ciekawych pod względem zakresu, ale mniejszych produktów, które staramy się rozwijać i włączać do naszej oferty.

Nie wrócimy do Rosji. To zamknięty temat

Chcecie ubezpieczać elektrownię atomową w Polsce?

M.N.: To ważne pytanie. Historycznie Uniqa nie ubezpieczała tzw. brudnej energii i inwestycji związanych ze zbrojeniami.

W.F.: Jesteśmy członkiem Green Finance Alliance, czyli organizacji, której uczestnicy zobowiązują się do zeroemisyjności. I choć nie wszyscy podzielają to zdanie, Unia Europejska uznaje energię atomową za zieloną energię. To jedna perspektywa. Druga to zmieniający się krajobraz geopolityczny. Wszystko to sprawia, że nasza grupa poważnie analizuje i rozważa zmianę dotychczasowej polityki w obszarach energii jądrowej i zbrojeniówki.

Czy wrócicie do Rosji, jeśli wojna w Ukrainie się zakończy?

W.F.: Wyjście z Rosji nie było proste. Decyzję podjęliśmy dosyć szybko. Ale o ile łatwo było wygasić nowy biznes, wstrzymując sprzedaż, to musieliśmy nadal obsługiwać portfel klientów, których już mieliśmy. Finalnie zamknięcie działalności trwało ponad dwa lata. I to naprawdę była droga usłana przeróżnymi wyzwaniami. Nie wrócimy do Rosji. To zamknięty temat.

A jak dziś wygląda wasz biznes w Ukrainie?

W.F.: Działamy tam od 2006 r. Jesteśmy graczem numer trzy, z milionem klientów i ok. 900 pracownikami. Ponad 35 proc. naszego biznesu w Ukrainie stanowią ubezpieczenia zdrowotne, podobnie jak w Austrii. Ubezpieczamy pracowników firm, oferując im ubezpieczenia grupowe.

Będziemy szukali sposobów wsparcia procesu odbudowy Ukrainy po zakończeniu wojny

Jak ubezpiecza się majątek w kraju objętym wojną, zagrożonym bombardowaniami?

W.F.: To oczywiście bardzo duże wyzwanie. Z definicji, ubezpieczenia nie obejmują ryzyk związanych z dzianiami wojennymi. Nasza grupa postanowiła jednak wydzielić budżet umożliwiający wypłaty za szkody, które powstały w wyniku działań wojennych. Podzieliliśmy Ukrainę na cztery strefy. Czerwona to obszary, gdzie toczą się działania wojenne. Pomarańczowa to strefa buforowa o szerokości ok. 100 km. Żółta i zielona to strefy z mniejszym ryzykiem. Od początku naszej obecności w Ukrainie, a zwłaszcza po ataku Rosji w 2014 r., koncentrowaliśmy nasz biznes raczej w zachodniej części tego kraju. Tak to się układało historycznie i dziś wygląda podobnie. Ubezpieczamy biznes w strefie żółtej i zielonej.

M.N.: Staramy się też jako grupa na różne sposoby wspierać Ukrainę i Ukraińców, np. dostarczając sprzęt dla szkół i placówek medycznych. Będziemy też szukali sposobów wsparcia procesu odbudowy Ukrainy po zakończeniu wojny.

Jednym z najpoważniejszych wyzwań, z jakimi mierzą się dziś ubezpieczyciele, są zmiany klimatyczne. Dotykają także Uniqa?

W.F.: Tak, to oczywiście poważne wyzwanie dla Uniqa i ubezpieczycieli na całym świecie. Coraz częściej doświadczamy katastrof naturalnych i gwałtownych zjawisk pogodowych. W zeszłym roku kosztowały one nasza firmę prawie 400 mln euro, z czego połowa przypadła na powódź w Polsce, Czechach i na Słowacji.

M.N.: Powódź w Polsce kosztowała nas około 50 mln euro, z czego znaczącą część pokryli reasekuratorzy. Bo ubezpieczyciele także się ubezpieczają, czyli reasekurują. Rosnące szkody sprawiają, że być może konieczne będzie poszukiwanie nowych sposobów ubezpieczania majątku od szkód związanych ze zmianami klimatu. Niektóre ryzyka przestaną być ubezpieczalne. A ceny polis niestety zapewne będą musiały rosnąć.

 

O rozmówcach

Wolfgang Kindl, Marcin Nedwidek

Wolfgang Kindl – członek zarządu Grupy Uniqa, odpowiedzialny za klienta i rynki międzynarodowe. W 1996 r., po zdobyciu doktoratu z nauk społecznych i ekonomicznych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Wiedniu oraz studiach podyplomowych z zarządzania środowiskowego, rozpoczął karierę w firmie będącej poprzedniczką dzisiejszej firmy Uniqa. Zaledwie rok po dołączeniu do zespołu był jednym z założycieli Uniqa International. Od prawie 30 lat – w tym 15 lat jako członek zarządu – pomaga kształtować firmę, w szczególności drogę do Europy Środkowo-Wschodniej i transformację z krajowej austriackiej firmy operacyjnej w międzynarodową grupę. Wolfgang Kindl jest ojcem dwójki dzieci i mieszka w Wiedniu.
Marcin Nedwidek - prezes zarządu Uniqa w Polsce, gdzie poza pełnieniem funkcji prezesa od 2021 r., odpowiada też za detaliczny biznes ubezpieczeń majątkowych i na życie. Wcześniej od października 2020 r. pełnił rolę prezesa Grupy AXA w Polsce. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz MBA na London Business School. Do AXA dołączył w 2018 r. Pełnił funkcję członka zarządu i dyrektora obszaru klienta indywidualnego w części majątkowej. Wcześniej związany był z The Boston Consulting Group, gdzie odpowiadał za rozwój praktyki ubezpieczeniowej BCG w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Pracował też dla innej międzynarodowej firmy konsultingowej oraz banku inwestycyjnego w Londynie. Marcin Nedwidek jest ojcem dwójki dzieci.


Jak wygląda biznes Uniqa? W ilu krajach działacie?

Wolfgang Kindl: Korzenie Uniqa sięgają 1811 r. Do 1996 r., kiedy zrodził się pomysł utworzenia Uniqa International, była to spółka, która koncentrowała swoją działalność w Austrii. Dziś działamy w 11 krajach. Składka zebrana z działalności ubezpieczeniowej całej grupy to 7–8 mld euro, z czego ponad 40 proc. pochodzi z biznesu w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. I to nie koniec. W zeszłym roku cała grupa wygenerowała 442 mln euro zysku, z czego ok. 50 proc. pochodzi właśnie z działalności międzynarodowej.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ubezpieczenia
Koniec wojny cenowej na rynku OC, ale rośnie liczba przestępstw
Ubezpieczenia
Mocno rośnie wartość wykrytych wyłudzeń „na zgon”
Ubezpieczenia
Luki w ochronie ubezpieczeniowej będą rosnąć
Ubezpieczenia
Najlepszy początek roku w historii PZU. Inwestorzy doceniają wyniki
Ubezpieczenia
Solidny początek roku PZU. Zysk mocno w górę. Rośnie sprzedaż polis
Ubezpieczenia
Hulajnogi na prąd wciąż bez obowiązkowego OC
Ubezpieczenia
Andrzej Klesyk: Holding PZU leży w interesie państwa