Dużym powodzeniem cieszą się polskie ekslibrisy z XVIII w. należące do sławnych arystokratycznych rodów. Powojenny ekslibris artystyczny jest zdecydowanie niedoszacowany, a międzywojenny (stosunkowo tani) budzi zainteresowanie tylko wtedy, gdy należał do wielkiej postaci historycznej lub został stworzony przez wybitnego artystę.
Dla porządku przypomnę, że ekslibris to znak własnościowy, zwykle papierowa nalepka z nazwiskiem właściciela księgozbioru wklejana na wewnętrznej stronie przedniej okładki. Pierwotnie chronił książkę przed kradzieżą. Z czasem stał się ozdobą, projektowaną nierzadko przez sławnych artystów. Wyżej cenione są odbitki w szlachetnych technikach graficznych (np. miedzioryt, drzeworyt, akwaforta) niż odbitki drukarskie.
Wysoki popyt, niskie ceny
Na ostatniej aukcji Bydgoskiego Antykwariatu Naukowego (www.ban-dreas.pl) za 3,7 tys. zł (cena wywoławcza 3 tys. zł) kupiono pierwszy polski świecki ekslibris; jest to jedyny zachowany w kraju egzemplarz. To drzeworyt zamówiony ok. 1525–1530 r. przez Krzysztofa Szydłowieckiego, kanclerza wielkiego koronnego, dyplomatę i bibliofila. Szydłowiecki miał bogaty renesansowy księgozbiór. Drugi egzemplarz ekslibrisu znajduje się w Bibliotece Arsenału w Paryżu. Do zakupu przymierzała się Biblioteka Narodowa. Ostatecznie biały kruk trafił w ręce prywatnego kolekcjonera (dzięki temu kiedyś wróci na rynek).
Czy 3,7 tys. zł to dużo za tak rzadki zabytek? Rysunek piórkiem o profesorze Filutku, wykonany dla „Przekroju" przez Zbigniewa Lengrena, kupiono za 5,5 tys. zł. Ile takich rysunków przez 40 lat wykonał Lengren? Na tym tle zabytkowy ekslibris wydaje się względnie tani. Takich unikatów nigdy nie przybędzie. Wiedzą o tym młodzi kolekcjonerzy, którzy mniej więcej od dwóch lat ostro licytują najrzadsze polskie ekslibrisy z XVIII stulecia.
Wzrost zainteresowania spowodował zwiększenie podaży. W ciągu ostatnich dwóch lat na kolejnych aukcjach warszawskiego antykwariatu Lamus (www.lamus.pl) prywatny kolekcjoner wystawia na sprzedaż po kilkanaście rzadkich polskich ekslibrisów z XVIII w. Ceny wywoławcze to zwykle ok. 200–400 zł, ceny zakupu są średnio pięć–sześć razy wyższe, a nierzadko nawet dziesięciokrotnie. Kolekcjoner rozważnie sprzedaje po kilkanaście sztuk, aby nie nastąpił przesyt na naszym płytkim rynku. Za zdobytą gotówkę wzbogaca inne działy swojej kolekcji.