Gorzki lek pomógł na śmiertelną chorobę

Dziesięć ustaw, które zmieniły ustrój gospodarczy w Polsce

Aktualizacja: 17.12.2014 15:10 Publikacja: 17.12.2014 15:05

Gorzki lek pomógł na śmiertelną chorobę

Foto: Rzeczpospolita

– Gospodarka polska jest ciężko chora. Konieczna jest operacja – głębokie chirurgiczne cięcie – tak mówił Leszek Balcerowicz 17 grudnia 1989 r., gdy przedstawiał w Sejmie program reform nazwany potem planem Balcerowicza.

Co najbardziej gospodarce dolegało? Socjalistyczna gospodarka nakazowo-rozdzielcza doszła do kresu swoich możliwości. Znalazła się na skraju bankructwa, trzeba było ją natychmiast reanimować, wprowadzając jednocześnie podstawowe zasady wolnego rynku: wolny przepływ kapitału i pracy.

Krajobraz przed bitwą

W styczniu 1989 r. ceny w sklepach były o ponad 80 proc. wyższe niż rok wcześniej. Potem było jeszcze gorzej, bo ostatni komunistyczny rząd urynkowił ceny żywności. W lipcu roczna inflacja wynosiła już 104 proc., w październiku – ponad 400 proc., w grudniu – ponad 600 proc. I szybowała dalej. W szczytowym momencie, w lutym 1990 r. ,sięgała już prawie 1200 proc.

W ślad za galopującymi cenami szły podwyżki płac w państwowych przedsiębiorstwach i sferze budżetowej. To było rujnujące dla kasy państwa, która i tak świeciła pustkami. Dług wobec zagranicy, wynoszący wówczas ok. 42 mld dolarów (a wartość wpływów eksportowych w walutach wymienialnych stanowiła raptem 6 mld dolarów), nie był spłacany już od kilku lat.

Państwo przejadało depozyty gospodarstw domowych, choć wówczas o tym głośno nie mówiono. 30 proc. wydatków państwa sfinansowanych zostało było przez dodruk pieniędzy przez bank centralny.

Do tego dochodziły niedobory gospodarki socjalistycznej – zniesiono kartki na żywność i inne towary, ale w sklepach wciąż wiało pustką, a kolejki ustawiły się po cokolwiek.

Produkcja w przedsiębiorstwach spadała. Po gospodarce rozpływał się nadmiar pustego pieniądza, którego nie było gdzie lokować. Dlatego dolar stał się jedynym pewnym pieniądzem i takąż inwestycją. Jego cena doszła do 13 tys. zł. W całym 1989 r. średni kurs dolara wyniósł 6,5 tys. ówczesnych złotych, a za przeciętną płacę można było kupić 32 dolary. Dla porównania: w 2013 r. za miesięczne wynagrodzenie można było kupić 1,2 tys. dolarów.

Co, jak, dlaczego i po co

Nowy rząd „solidarnościowy" musiał szybko zwalczyć te katastrofalne zjawiska. Dlatego w planie Balcerowicza znalazły się ustawy obejmujące:

- ?zakaz finansowania deficytu budżetu przez bank centralny i dodruku pustego pieniądza,

- ?zniesienie preferencji kredytowych dla przedsiębiorstw państwowych – w efekcie nawet już zaciągnięte kredyty znacząco zdrożały, a przedsiębiorstwa zaczęły mieć znaczny problem z ich spłatą,

- ?ograniczenie wzrostu płac w przedsiębiorstwach – jeśli rosły ponad normę, nakładano drastyczny podatek,

- ?wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotego – na początku ustalono sztywny kurs wobec dolara na poziomie 9,5 tys. zł.

Podstawą programu były jednak ustawy o charakterze ustrojowym, m.in. te umożliwiające upadłość nierentownych przedsiębiorstw państwowych, regulujące na nowo stosunki pracy, tworzące podwaliny dla inwestycji zagranicznych.

Towarzyszyły im przepisy osłonowe o odprawach przy zwolnieniach, szczególnie grupowych, i o zasiłkach okresowych dla bezrobotnych.

Uderzające jest to, że od 17 września 1989 r., gdy Leszek Balcerowicz objął stanowisko wicepremiera i ministra finansów, do momentu przedstawienia przez niego całościowego programu w Sejmie minęło zaledwie 97 dni, a do wejścia programu w życie – 111 dni. Jak w tak krótkim czasie udało się przygotować poważne zmiany, które zasadniczo zmieniły ustrój państwa?

– Wszyscy, którzy pracowali nad rządowym planem reform, zgadzali się, że trzeba działać szybko – wspomina Stefan Kawalec, współautor programu. – Im dłużej pozwolilibyśmy narastać spirali inflacyjno-płacowej, tym trudniej byłoby ją przerwać. A wtedy powrót do normalności byłby jeszcze bardziej bolesny – dodaje.

Skąd wzięły się pomysły, jak rozwiązać polskie problemy? Przecież nie było na świecie gotowych recept i doświadczeń, jak przejść z socjalizmu do kapitalizmu w kilkanaście tygodni. – Wiedzieliśmy, co robić, rozwiązania wynikały z prac studialnych, które prowadziliśmy wcześniej na seminariach organizowanych przez Balcerowicza. Wielu ekonomistów w Polsce jeszcze przed 1989 r. zastanawiało się, jakie przekształcenia w kierunku gospodarki rynkowej należałoby wprowadzić – mówi Kawalec.

– Zarys swojego programu Balcerowicz przedstawił już w 1981 r. – opowiada Wojciech Misiąg, który także brał udział w pracach w 1989 r. – Koniec lat 80. to oczywiście inne warunki gospodarcze, czasami trzeba było działać instynktownie, szczegóły wypracowywali pracownicy resortu finansów. Ale podstawowe, kluczowe mechanizmy były już dokładnie przemyślane.

Większą improwizacją była walka z hiperinflacją, bo na to raczej nikt nie był przygotowany. W tej sprawie można było czerpać z doświadczeń światowych. Tacy doradcy, jak polscy ekonomiści z Wielkiej Brytanii (Stanisław Gomułka i Jacek Rostowski), ekonomiści amerykańscy (Jeffrey Sachs i David Lipton), ekipa ekonomistów MFW służyli w tym względzie pomocą.

Długie wyjście z dołka

Wdrożenie programu Balcerowicza ruszyło wraz z początkiem 1990 r. Zgodnie z oczekiwaniami nie było to natychmiastowe ozdrowienie gospodarcze – raczej początek wyboistej drogi.

Ruszył prywatny handel zagraniczny, kasa państwa zanotowała nadwyżkę (była to zresztą jedyna nadwyżka do dzisiaj). Inflacja zaczęła się kurczyć od lutego, ale wciąż była bardzo wysoka. Spadała produkcja przemysłowa (ok. 25 proc.), a gospodarka wpadła w dwuletnią recesję. Według Ministerstwa Finansów spadki sięgnęły po ok. 7 proc. Polacy biednieli, bo płaca realna obniżyła się o 25 proc., a dochody do dyspozycji o 15 proc.

Ruszyła fala bankructw przedsiębiorstw państwowych (najwięcej było ich w latach 1991 i 1992) i zwolnień pracowników. Powstający dopiero sektor prywatny nie był w stanie wchłonąć wszystkich zwalnianych. Na koniec 1990 r. bez pracy zarejestrowanych było 1,2 mln osób, rok później – milion więcej. Wiele z tych osób nie potrafiło się odnaleźć w nowej sytuacji. Polacy zaczęli poznawać zjawisko długotrwałego bezrobocia i wykluczenia społecznego.

– Trzeba zerwać z fałszywą grą, w której ludzie udają, że pracują, a państwo udaje, że płaci. Alternatywa, którą proponujemy, to życie udane zamiast udawanego – ostrzegał Balcerowicz w Sejmie 17 grudnia 1989 r.

Autorzy planu zdawali sobie sprawę, że przejście od gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej nie obejdzie się bez ciężkich chwil. Dziś oceniają, że na tle innych krajów, które transformację przechodziły wolniej, nasza terapia szokowa okazała się skuteczniejsza.

– Nie widzę dziś, ale i wówczas nie widziałem, żadnego sposobu, jak te bolesne koszty społeczne można byłoby zmniejszyć – ocenia Stefan Kawalec.

– Recesja i fala bankructw nie były efektem planu Balcerowicza, ale tego, co się działo wcześniej w gospodarce. Plan Balcerowicza pomógł gospodarce szybciej wyjść z głębokiego nurkowania – dodaje Wojciech Misiąg. – Koszty reform w Polsce nie były więc ani tak głębokie, ani tak długotrwałe jak u naszych sąsiadów.

– Spadek polskiego PKB był najniższy wśród krajów, które zdecydowały się wówczas na transformację. A Polska jako pierwsza odrobiła straty – przekonuje Kawalec.

Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem