Według Japońskiego Stowarzyszenia Mleczarzy, podaż masła na tamtejszym rynku – zarówno rodzimego, jak i z importu - będzie w tym roku fiskalnym (zaczął się 1 kwietnia) o 7,1 tys. ton mniejsza, niż popyt na ten produkt.
Rząd w Tokio zaapelował do mleczarzy, aby więcej mleka przeznaczyli właśnie na produkcję masła, kosztem innych przetworów mlecznych. Ale Stowarzyszenie Mleczarzy w swojej prognozie, przewidującej niedobór masła, już zakłada wzrost jego produkcji w kraju o ponad 5 proc. To i tak duża zmiana na tle ostatnich dwóch dekad, gdy podaż masła malała w ślad za 14-proc. spadkiem produkcji mleka.
Masła w Japonii zabrakło już pod koniec ub.r., tuż przed okresem świątecznym, gdy popyt na ten podstawowy składnik ciast rośnie. Wówczas ministerstwo rolnictwa Japonii zdecydowało się na nadzwyczajny import 10 tys. ton masła, uzupełniając zakupy zaplanowane wcześniej. Na ten rok planowało import 3 tys. ton masła, ale najprawdopodobniej znów będzie zmuszone to podwyższenia tej kwoty.
Prywatny import przetworów mlecznych i wielu innych produktów spożywczych jest w Japonii obłożony wysokimi cłami, sięgającymi nieraz kilkakrotności ich wartości (w przypadku produktów mlecznych średnie cło wynosi 98 proc.). W efekcie nie jest opłacalny.
Ta polityka ma na celu ochronę rodzimego rolnictwa, ale przynosi marne skutki. Liczba gospodarstw rolnych spadła w latach 1995-2013 o połowę. W efekcie Kraj Kwitnącej Wiśni wytwarza dziś 39 proc. konsumowanej tam żywności, wobec 43 proc. kilkanaście lat wcześniej.