Dzień na giełdzie rozpoczął się od lekkich spadków, które z godziny na godzinę przybierały na sile. Jeszcze przed południem główne indeksy znalazły się o ponad 1 proc. niżej niż w środę na zamknięciu. Do końca dnia mimo podejmowanych prób kupującym nie udało się odwrócić losów sesji. Ostatecznie WIG20 zamknął się na poziomie 2470,51 pkt. Tym samym wskaźnik znów znalazł się poniżej lokalnych szczytów, z którymi przez ostatnie tygodnie tak zaciekle walczył. Biorąc pod uwagę złe dla rynku akcji informacje ze sfery gospodarki, można uznać, że giełdowe byki mimo spadków wyszły obronną ręką.
O godz. 14 GUS podał dane dotyczące produkcji przemysłowej w grudniu, które były znacznie gorsze od prognoz. Mimo to inwestorzy pozostali niewzruszeni. Wprawdzie ceny utrzymywały się pod kreską, ale po takich informacjach można było oczekiwać silniejszej reakcji. Taka postawa to w pewnym sensie dowód na to, że fundamenty znalazły się na bocznym torze, a kolejna bańka giełdowa rośnie.
Później nadeszły równie słabe dane z USA. Na rynku pracy w ubiegłym tygodniu było gorzej. Liczba bezrobotnych wzrosła do 480 tys., podczas gdy oczekiwano 440 tys. Słabszy był też odczyt indeksu Fed z Filadelfii obrazujący aktywność gospodarczą. Lepsze od prognoz były tylko wyniki kwartalne Goldman Sachs.
Ostatecznie na koniec dnia WIG20 spadł o 0,76 proc. przy obrotach sięgających 1,5 mld zł. Istotny udział w przecenie miały walory Lotosu. Kurs spadł o 3 proc., kiedy na rynek dotarła wiadomość, że resort skarbu zamierza sprzedać pakiet do 13 proc. akcji paliwowej spółki wartych według wczorajszej wyceny prawie 480 mln zł. Negatywnym bohaterem sesji były walory Kolastyny. W reakcji na złożenie przez spółkę wniosku o upadłość układową kurs spadł o prawie 24 proc., czemu towarzyszyły gigantyczne jak na tę spółkę obroty.