[b]Rz: Premier Zapatero zapowiedział, że budownictwo i rynek nieruchomości ożywią hiszpańską gospodarkę. Czy sądzi pan, że jest to realne?[/b]
[b]Tobias Just:[/b] Trudno mi uwierzyć, żeby mogło dojść w Hiszpanii do szybkiego i zdecydowanego odwrócenia dzisiejszej sytuacji. Natomiast niewykluczone, że rynek właśnie sięga dna albo stanie się to wkrótce. Kiedy jednak widzimy, ile jest w Hiszpanii pustych lokali, tak mieszkań, jak i obiektów handlowych czy biur, nie ma żadnych przesłanek, by wierzyć we wzrost popytu.
[b]Jak naprawić więc sytuację na rynku nieruchomości?[/b]
Do pewnego stopnia sytuacja jest porównywalna do tego, co mieliśmy w Niemczech Wschodnich po zjednoczeniu. Na rynku budowlanym dziesięć lat trwał boom, za którym nie nadążał popyt, i ta sytuacja musiała się skończyć. Podobnie jest w Hiszpanii, chociaż na jej korzyść przemawia demografia. W Hiszpanii budowano 700 – 800 tys. mieszkań czy budynków rocznie. Tyle, ile w Niemczech buduje się w cztery lata, takie tempo było nie do utrzymania. Pojawiły się pustostany, których nie ma jak subsydiować. Potrzeba więc czasu, aby sytuacja wróciła do normy. I niewiele można zrobić jakąkolwiek ingerencją z zewnątrz.
[b]Czy ceny hiszpańskich nieruchomości już stanęły?[/b]