Laptop, fura i komóra – tak młodzi ludzie zaczynający dziś pracę określają pożądany zestaw benefitów, czyli pozapłacowych dodatków do pensji. Ich koledzy z dłuższym stażem liczą jeszcze na firmowe karty do klubów fitness lub na basen i na dodatkową opiekę medyczną.
I coraz częściej pracodawcy te oczekiwania spełniają – wynika z najnowszych danych firmy doradczej AG Test Human Resources. Według niej, choć nadal sprawdza się zasada, że im wyższy szczebel, tym więcej bonusów, to na benefity zarezerwowane do niedawna dla menedżerów, i to tych wyższego szczebla, może dziś liczyć także średnia kadra kierownicza i specjaliści.
Standardem stał się służbowy telefon komórkowy, traktowany zresztą coraz częściej raczej jako kłopotliwa smycz wiążąca z firmą przez 24 godziny na dobę niż bonus (chyba że jest to modny iPhone). Wśród dyrektorów tylko 30 proc. nie ma firmowej komórki, a wśród kierowników ten odsetek nie przekracza 40 proc. Rzadsze są służbowe laptopy, które ułatwiają pracę po godzinach, ma je ponad połowa dyrektorów i prezesów, co trzeci kierownik i co ósmy specjalista.
Wśród pracowników szeregowych najczęściej spotykanymi benefitami są: częściowa refundacja posiłków (19 proc.) oraz dopłaty do rekreacji i sportu (17 proc.) Ale prawie co piąty możeteż liczyć na szkolenia niezwiązane bezpośrednio z pracą (np. kształcące zdolności interpersonalne), a co ósmy – na opłacone przez firmę ubezpieczenie na życie.
Dużo rzadziej pracodawcy fundują szeregowym pracownikom dodatkową opiekę medyczną (tylko 4 proc.). Popularność tego bonusu jednak rośnie, ostatnio kuszą nim duże sieci handlowe, które walczą w ten sposób o pracowników.