Marzena, szefowa działu w jednej z firm IT, ani wśród kolegów w pracy, ani wśród służbowych znajomych nie przyznaje się, że od dwóch miesięcy ma regularne sesje z coachem. – To mój atut, którego nie zamierzam innym ujawniać – zastrzega.
Ale jest też jeszcze jeden powód: niektórym coaching kojarzy się z problemami, z trudnością w zarządzaniu ludźmi. W wielu firmach po pomoc coacha sięga się wówczas, gdy menedżer jest skłócony z zespołem albo gdy nie może sobie poradzić z nowymi wyzwaniami.
To błąd, bo, jak podkreśla Paweł Sopkowski, prezes Coaching Center, ta usługa ma bardzo szerokie zastosowanie. – Sprawdza się wszędzie tam, gdzie trzeba coś osiągnąć, poprawić, przejść od planów do ich realizacji. Na spotkania z coachem decydują się ludzie, którzy wyżej stawiają sobie poprzeczkę, chcą się doskonalić – wyjaśnia. – Coach nie jest trenerem. Nie szkoli, a towarzyszy w pracy nad sobą – podkreśla Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych.
Według Pawła Sopkowskiego firmy zazwyczaj zamawiają sesje coachingu, by pomóc nowym menedżerom w szybszej adaptacji na stanowisku czy by wesprzeć umiejętności przywódcze swej kadry kierowniczej. Ale coraz częściej na pomoc coacha mogą też liczyć zespoły specjalistów, którzy pracują nad ważnym projektem.
Taka chęć doskonalenia sporo jednak kosztuje. Za pojedynczą jedno-, dwugodzinną sesję biznesowego coachingu trzeba zapłacić 500 – 1500 zł. A jeśli ma on przynieść efekty, trzeba zainwestować w co najmniej kilka sesji.