Rozliczenie bankowców i polityków to jedno z żądań protestujących zrzeszonych w stowarzyszeniu Głos Ludu pod przywództwem 63-letniego Hordura Torfasona. Znany muzyk wstawił do internetu „listę 33”, na której znajdują się ci, którzy zdaniem Islandczyków są odpowiedzialni za kryzys. Między innymi prezydent Islandii Olafur Ragnar Grimsson, który w ostatnich latach doradzał islandzkim firmom szukającym nowych rynków w Azji i Ameryce południowej, oraz szefowie banków Landsbanki, Glitnir i Kaupthing, którzy utopili oszczędności tysięcy Islandczyków. Torafson, pierwszy Islandczyk, który przyznał się publicznie do tego, że jest homoseksualistą, dziś zamiast grać koncerty, organizuje protesty antyrządowe.
[srodtytul]Kraj w depresji[/srodtytul]
Według Torafsona Islandczycy są pogrążeni w głębokiej depresji. – Podczas ostatniego protestu w sobotę otrzymałem telefon od człowieka, który twierdził że cztery generacje jego rodziny straciły całe oszczędności. Chciał, żebym mu pomógł popełnić samobójstwo przed parlamentem. Odmówiłem. Dwa dni później nie żył. Powiesił się w łazience – opowiada Torafson. Jego zdaniem samobójstwa w Islandii się mnożą podobnie jak rozwody. – Ten kryzys zniszczył strukturę naszego społeczeństwa. Rodziny się rozpadają, młodzi wyjeżdżają z kraju. Dlatego nie przestaniemy protestować. Nowym władzom trzeba patrzeć na ręce. Nie damy się oszukać kolejny raz – podkreśla.
Winowajcy kryzysu to jego zdaniem bogaci biznesmeni, którzy myślą tylko o zyskach, i tchórzliwi politycy, którzy ukrywają prawdę przed ludźmi. – Gdy wybuchł kryzys, latałem od jednego ministra do drugiego. Błagałem: powiedzcie nam, co się dzieje. Odmówili. Mieli nadzieję, że wszystko samo się ułoży. To był ich wielki błąd – utrzymuje. Według niego protesty są wciąż konieczne, by sprawy szły do przodu. – Zamiast protestować przeciwko rządowi, walczymy, by zmusić nowy rząd do reform. Żądamy więcej demokracji, wyborów i natychmiastowych rozwiązań dla naszej gospodarki – podkreśla. Jego zdaniem przystąpienie do Unii to zbyt łatwe. – To jest typowe dla naszych polityków. Najpierw okradają zwykłych ludzi z oszczędności, a teraz chcą przystąpić do Unii, by nie musieć reformować kraju. My się na to nie zgadzamy. Unia to nie rozwiązanie, to kolejne oszustwo – twierdzi.
[srodtytul]Koniec snu królewny[/srodtytul]
Protesty, które zorganizował Torafson, to nowość w historii Islandii. Nigdy wcześniej Islandczycy nie walczyli tak zacięcie o swoje. Były dni, kiedy na ulicach manifestowało ponad 10 tysięcy osób. Pod presją demonstrantów upadł prawicowy rząd oraz został usunięty zarząd banku centralnego. – To jest pozytywna strona całej sytuacji. Wikingowie się obudzili ze snu królewny, w którym tkwili przez ostatnich dziesięć lat, ciesząc się jak małe dzieci z dobrobytu. Prawicowa partia niepodległości rządziła w tym kraju przez ostatnich 20 lat. Dlaczego? Bo na ich wiecach wyborczych rozdawano najwięcej darmowego piwa. Ludzie głosowali na tych, którzy im obiecywali kokosy. Teraz przestali wierzyć w obietnice – uważa.