[b]RZ: Gdzie załamanie na hutniczym rynku jest największe?[/b]
[b]Przemysław Sztuczkowski:[/b] Kryzys uderzył w całe europejskie hutnictwo, ale najbardziej pustoszy branżę w Rumunii. W Czechach i Polsce notujemy podobne kilkudziesięcioprocentowe spadki produkcji. W Niemczech najmocniejsze tąpnięcie dosięgnęło huty wyspecjalizowane w dostawach dla przemysłu samochodowego. W Austrii znacząco ucierpieli także dostawcy surowca dla motoryzacji, ale huty ratują zamówienia dla budownictwa. Nasz Ferrostal z Gliwic, który także robi surowiec dla kuźni samochodowych, korzysta m.in. z prosperity polskiego Fiata.
[b]Kryzys był dla hutników ogromnym zaskoczeniem, dlaczego?[/b]
W Polsce w pierwszej połowie 2008 roku nic nie zapowiadało nieszczęścia, przeciwnie, huty, także należące do Złomreksu, rozpędzały się po kończonej właśnie modernizacji i własnościowej metamorfozie. Od kilku lat na rynku stali trwał boom, a sezonowe wahnięcia koniunktury były wkalkulowane w biznes. I nagle świat się posypał. W zdecydowanie już słabszej końcówce zeszłego roku sytuację łagodziły co prawda wcześniejsze zamówienia. Rozmiary załamania pokazały nam dopiero wyniki z tego roku. W większości hut produkcję trzeba było ograniczyć o połowę.
[b]Jak zareagowały firmy?[/b]