Takie dramatyczne oświadczenie premier Valdis Dombrovskis przekazał mediom przed wylotem do Brukseli na negocjacje w sprawie pomocy. Jak podaje łotewska agencja Delfi, premier ostrzegł przed społecznymi niepokojami.
– Wystąpienia jednych przeciw drugim nie wypełnią kasy państwa i nie wrócą nas kilka lat do tyłu. Trudno sobie wyobrazić, że politycy z własnej woli obcinają wynagrodzenia, emerytury, zamykają szkoły i szpitale. Ale sytuacja jest dramatyczna. Czekają nas trudne rozmowy z kredytodawcami – mówił Dombrovskis.
Rząd zaczyna rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o wznowieniu wypłat kolejnych rat z przyznanych 7,5 mld dol. kredytu. Dotąd Łotwa dostała 590 mln dol. Następne transze zostały wstrzymane. Warunkiem funduszu było ograniczenie deficytu. Przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Baroso przyznał wczoraj, że liczy na wypłatę kolejnej raty kredytu dla Łotwy do końca czerwca.
We wtorek łotewski Sejm zatwierdził proponowane przez rząd zmniejszenie tegorocznych wydatków państwa o 500 mln łatów (ok. 1 mld dol.; 1 dol. to 0,5 łata). O 20 proc. zostaną obniżone płace w sektorze budżetowym (solidarnie wszystkim, włącznie w rządem). O 10 proc. spadną emerytury, ale pracujący emeryci stracą najwięcej – aż 70 proc. emerytury. O połowę obniżono też zasiłki na dzieci, pobierane przez pracujących rodziców. Niezmieniona pozostaje minimalna emerytura – 165 łatów (330 dol.). Z 95 łatów do 35 łatów została zmniejszona kwota dochodów osób fizycznych wolna od opodatkowania.
Wczoraj Sejm zdecydował się też zmniejszyć wysokość odpraw wypłacanych pracownikom firm, które utraciły płynność finansową. Dostaną oni maksymalnie 720 łatów, czyli cztery minimalne pensje. Dotąd mogli liczyć także na kompensację za zwolnienie czy niewykorzystane urlopy.