Z jednej strony mieliśmy zwyżki giełd w naszej części Europy (Polska, Węgry, Czechy, Rumunia), z drugiej natomiast – mocne spadki w Chinach, Izraelu i Rosji. Najmocniej potaniały akcje w Chinach. Indeks giełdy w Szanghaju spadł o 6,5 proc. i na koniec tygodnia znalazł się na najniższym poziomie od miesiąca. W ocenie analityków w tym roku wzrost na tamtejszej giełdzie był mocno przesadzony (ceny podskoczyły o 67 proc.) i teraz inwestorzy realizują zyski. Warto zwrócić uwagę, że akcje w Szanghaju pod względem wskaźnika cena do zysku są już bardzo drogie. Średni wskaźnik C/Z sięga 27 i jest najwyższy na rynkach wschodzących.
Również pod względem ceny do wartości księgowej chińska giełda wydaje się mocno przewartościowana. Przeciętnie tamtejsze spółki są wyceniane 3,5 razy wyżej, niż wynoszą zapisy w księgach. Gorzej jest tylko na giełdzie indyjskiej, gdzie wskaźnik C/KW sięga 4. Dodatkowo nad chińskim rynkiem nadal ciążą obawy związane z planami olbrzymich nowych emisji w sektorze finansowym. Coraz głośniej mówi się o bańce spekulacyjnej.
Najlepiej w minionym tygodniu wypadła giełda w Pradze. Dzięki popytowi na akcje deweloperów (kurs Orco wzrósł o 30 proc.) indeks wzrósł o 2,9 proc.
W tym tygodniu oczy inwestorów nadal będą skierowane na to, co się dzieje w USA. Jeśli będą się tam pojawiały optymistyczne sygnały, apetyt na ryzyko będzie rósł, na czym powinny skorzystać rynki wschodzące.
Od początku roku indeks emerging markets zyskał już ponad 50 proc. Polska giełda wypada jednak na tym tle dość słabo. WIG20 zyskał niespełna 20 proc. Gorzej jest tylko na giełdzie w Afryce Południowej, gdzie ceny wzrosły średnio o 16,5 proc. Ale analitycy zwracają uwagę, że ma to swoje dobre strony, ponieważ ewentualna korekta notowań może być w naszym kraju mniej bolesna.