Warto korzystać, ale mądrze

Karta kredytowa to świetny wynalazek. Ale pod warunkiem, że często płacimy nią w sklepie, nie wybieramy przy jej użyciu gotówki z bankomatu i spłacamy co miesiąc całość zadłużenia. W przeciwnym razie kredyt, który nią zaciągamy, jest bardzo drogi

Publikacja: 24.09.2009 01:30

Warto korzystać, ale mądrze

Foto: Rzeczpospolita

Red

Dostajemy kartę kredytową. Zaczynamy jej używać. Okres rozliczeniowy trwa od początku do końca miesiąca. Po tym terminie bank przysyła nam zestawienie transakcji. Informuje, że musimy spłacić co najmniej 5 proc. salda zadłużenia. I wyznacza termin zapłaty. Zazwyczaj przypada on około 20. dnia następnego miesiąca. Tak więc od transakcji przeprowadzonej pierwszego dnia okresu rozliczeniowego do ostatecznego terminu zapłaty może upłynąć około 50 dni. Jest to okres bezodsetkowy (tzw. grace period).

Po otrzymaniu wyciągu możemy zapłacić minimum, ale wtedy od reszty bank naliczy odsetki, albo spłacić całość zadłużenia i nie ponosić żadnych kosztów. Jest jeszcze jedno rozwiązanie. W niektórych bankach można zamienić kredyt na karcie na ratalny, którego oprocentowanie jest zazwyczaj niższe.

Trzeba jednak pamiętać, że okresem bezodsetkowym objęte są tylko transakcje bezgotówkowe, czyli płatności kartą w sklepach czy punktach usługowych. Jeśli wybierzemy kartą pieniądze z bankomatu, będzie to transakcja gotówkowa, od której bank zawsze naliczy odsetki. Oprócz tego zapłacimy jeszcze kilka procent prowizji. Należy więc unikać podejmowania gotówki kartą kredytową. Lepiej nadaje się do tego celu karta debetowa wydawana do konta osobistego.

Gdy płacimy kartą, nie wydajemy własnych pieniędzy. Jeśli uda nam się uregulować w terminie całe zadłużenie, nie ponosimy żadnych kosztów, natomiast możemy zarobić, lokując swoje pieniądze np. na koncie oszczędnościowym.

Za wydanie lub używanie standardowej karty kredytowej płaci się zazwyczaj kilkadziesiąt złotych rocznie. Często można jednak uniknąć tego wydatku. Banki premiują klientów, którzy aktywnie korzystają z plastikowych pieniędzy, i zwalniają ich z opłat. Wymagania są różne. Zazwyczaj trzeba wydawać kartą od kilkuset do kilku tysięcy złotych rocznie. Pamiętajmy też, że cena za pierwszy rok może być znacznie wyższa od tej za kolejne lata. Oczywiście można po roku zamienić kartę na inną, ale to już wymaga zachodu.

[wyimek] Dowiedz się, jak uniknąć pułapki kredytowej. Wypełnij [b][link=http://www.rp.pl/pulapkakredytowa]anonimową ankietę[/link][/b], a otrzymasz darmową poradę eksperta firmy Profit Doradcy Finansowi.[/wyimek]

Niektóre banki pobierają dodatkowe opłaty np. za administrowanie rachunkiem karty, za wysyłanie wyciągów. Do tego czasami dochodzą koszty ubezpieczeń. Szczególnie dotkliwe dla naszego portfela mogą być stawki ustalane procentowo. Takie rozwiązanie powoduje, że im aktywniej korzystamy z karty, tym więcej płacimy.

Oprocentowanie kart kredytowych jest wysokie. Większość banków wyznaczyła je na maksymalnym dopuszczanym przez prawo poziomie. Zgodnie z przepisami ustawy antylichwiarskiej oprocentowanie nie może przekraczać czterokrotności stopy lombardowej NBP. Obecnie limit wynosi zatem 20 proc. w skali roku.

[ramka][srodtytul]Miało być za darmo, a okazało się drogo[/srodtytul]

Do pana Nowaka jakiś czas temu zgłosił się przedstawiciel jednego z banków. Zaproponował wyrobienie karty kredytowej. Zachęcał, że można nią płacić za zakupy nawet wtedy, kiedy akurat na koncie czy w portfelu nie ma pieniędzy. A potem wystarczy zwrócić pieniądze bankowi w określonym czasie i kredyt jest zupełnie darmowy.

Gdyby się okazało, że brakuje pieniędzy na uregulowanie całego długu, bank zadowoli się spłatą niewielkiej kwoty minimalnej. Resztę można oddać później. Proste? Aż za bardzo.

Gdy dostęp do pieniędzy jest tak łatwy, wielu ludzi traci kontrolę nad wydatkami. I nie chodzi tu wcale o to, że osoby te bezkrytycznie ulegają hasłom reklamowym: „Promocja”, „Doskonała okazja”, „Tylko w ten weekend”. Bardzo często po prostu przeceniają swoje przyszłe możliwości finansowe.Najpierw coś kupujemy, a dopiero potem zaczynamy liczyć, ile musimy oddać bankowi. Często jesteśmy zaskoczeni wysokością odsetek, choć podpisując umowę, potwierdzamy, że zapoznaliśmy się m.in. z tabelą opłat i prowizji.Oczywiście banki też nie są bez winy. Tak konstruują regulaminy, że klient często słono płaci za swoje roztargnienie czy choćby drobne spóźnienie. I używanie karty, która miała dać dostęp do darmowego kredytu, wpędza klienta w pułapkę.

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Raty równe dochodom[/srodtytul]

Pani Maciejewska zaciągnęła kredyt hipoteczny na zakup mieszkania. Było to w okresie, gdy ceny nieruchomości były bardzo wysokie, złoty mocny, a sprzedawcy kredytów sugerowali, że najlepiej pożyczać we frankach szwajcarskich, bo przecież wszyscy tak robią.Sytuacja finansowa klientki była bardzo dobra. Bank odliczył od jej dochodów bieżące wydatki i uznał, że reszta dochodów może być przeznaczona na ratę kredytu. Kiedy jednak wartość złotego zaczęła dramatyczne spadać, rata kredytu rosła w bardzo szybkim tempie. Większość miesięcznej pensji szła na pokrycie zobowiązań wobec banku. Klientce nie wystarczało na codzienne utrzymanie. Zaczęła więc zadłużać się na karcie kredytowej. I już po kilku miesiącach straciła nad długiem kontrolę. [/ramka]

[ramka][srodtytul]Co powinieneś zrobić, gdy nie jesteś w stanie na bieżąco spłacać swoich zobowiązań? - porady eksperta [/srodtytul]

- [b]Najgorsze jest schowanie głowy w piasek[/b], ukrycie wyciągów i monitów przed współmałżonkiem, spłacanie zadłużenia na jednej karcie kredytowej drugą, którą wyrabiamy sobie w innym banku specjalnie w tym celu. Jeśli zaczynamy spłacać odsetki od kredytu, zadłużając się ponownie (i to na równie wysoki albo i wyższy procent), jesteśmy na najlepszej drodze do wpadnięcia w pętlę zadłużeniową.

- [b]Przede wszystkim trzeba przerwać spiralę drogiego pożyczania pieniędzy[/b]. Aby to zrobić, musisz przyznać przed sobą, a potem przed najbliższymi, że masz poważny kłopot. To bardzo trudne. Zazwyczaj niechętnie przyznajemy się do błędu czy nieroztropności. Ale jeśli tego nie zrobimy, to dalsze działania będą bardzo utrudnione.

- [b]Należy bardzo mocno zacisnąć pasa,[/b] zrezygnować z drogich przyjemności, a nawet z rzeczy potrzebnych, ale nie niezbędnych. Musimy po prostu zmienić sposób wydawania pieniędzy.

- Samo zaciśnięcie pasa na ogół nie wystarczy. [b]Zaległości, narosłe odsetki karne są tak duże, że bez dopływu tańszej gotówki nie uda się rozwiązać problemu.[/b] Ale tańsza gotówka to na pewno nie „kredyt od ręki”, „kredyt bez BIK-u”. Takie oferty powinniśmy omijać z daleka.

- [b]W zasadzie mamy dwa wyjścia.[/b] Pierwsze to pożyczka od rodziny czy znajomych, którym szczerze opowiemy o problemie i zaproponujemy korzystne dla obu stron warunki.

- [b]Druga opcja to konsolidacja zadłużenia,[/b] czyli zamiana drogich kredytów na karcie albo gotówkowych na jeden kredyt o niższym oprocentowaniu i wydłużonym czasie spłaty. W ten sposób można zmniejszyć miesięczną ratę. Aby mieć szansę na taki kredyt, trzeba spełniać dwa podstawowe warunki: nie można figurować w bankowych bazach danych jako klient zalegający ze spłatą powyżej 30 dni i trzeba mieć odpowiednio wysokie dochody. Jeśli chcemy nie tylko obniżyć ratę wydłużając czas spłaty kredytu, ale też zmniejszyć oprocentowanie, musimy jako zabezpieczenie przedstawić nieruchomość, która nie ma obciążonej hipoteki (może to być nieruchomość np. kogoś z rodziny, kto zdecyduje się w ten sposób nam pomóc); wtedy mówimy o konsolidacyjnym kredycie hipotecznym.

- Jeśli sprawy zaszły tak daleko, że na kredyt konsolidacyjny nie mamy szans, a rodzina i bliscy nie chcą pomóc, pozostają negocjacje z bankiem. [b]Musimy mu udowodnić, że mamy realny pomysł na wyjście z kłopotów.[/b] Wtedy bank może zgodzić się np. na wydłużenie czasu spłaty kredytu i przez to zmniejszenie miesięcznej raty.

- [b]Gdy negocjacje z bankiem się nie powiodą i grozi nam windykacja długu, potrzebujemy pomocy prawnika.[/b] I to nie dlatego, że może on znaleźć jakieś cudowne rozwiązanie (bo takie nie istnieje), ale dlatego, aby chronić nasz interes prawny w postępowaniu sądowym.[/ramka]

[i] Grzegorz Leśniak, doradca finansowy, dyrektor ds. rozwoju w firmie Profit Doradcy Finansowi [/i]

Dostajemy kartę kredytową. Zaczynamy jej używać. Okres rozliczeniowy trwa od początku do końca miesiąca. Po tym terminie bank przysyła nam zestawienie transakcji. Informuje, że musimy spłacić co najmniej 5 proc. salda zadłużenia. I wyznacza termin zapłaty. Zazwyczaj przypada on około 20. dnia następnego miesiąca. Tak więc od transakcji przeprowadzonej pierwszego dnia okresu rozliczeniowego do ostatecznego terminu zapłaty może upłynąć około 50 dni. Jest to okres bezodsetkowy (tzw. grace period).

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy