Dostajemy kartę kredytową. Zaczynamy jej używać. Okres rozliczeniowy trwa od początku do końca miesiąca. Po tym terminie bank przysyła nam zestawienie transakcji. Informuje, że musimy spłacić co najmniej 5 proc. salda zadłużenia. I wyznacza termin zapłaty. Zazwyczaj przypada on około 20. dnia następnego miesiąca. Tak więc od transakcji przeprowadzonej pierwszego dnia okresu rozliczeniowego do ostatecznego terminu zapłaty może upłynąć około 50 dni. Jest to okres bezodsetkowy (tzw. grace period).
Po otrzymaniu wyciągu możemy zapłacić minimum, ale wtedy od reszty bank naliczy odsetki, albo spłacić całość zadłużenia i nie ponosić żadnych kosztów. Jest jeszcze jedno rozwiązanie. W niektórych bankach można zamienić kredyt na karcie na ratalny, którego oprocentowanie jest zazwyczaj niższe.
Trzeba jednak pamiętać, że okresem bezodsetkowym objęte są tylko transakcje bezgotówkowe, czyli płatności kartą w sklepach czy punktach usługowych. Jeśli wybierzemy kartą pieniądze z bankomatu, będzie to transakcja gotówkowa, od której bank zawsze naliczy odsetki. Oprócz tego zapłacimy jeszcze kilka procent prowizji. Należy więc unikać podejmowania gotówki kartą kredytową. Lepiej nadaje się do tego celu karta debetowa wydawana do konta osobistego.
Gdy płacimy kartą, nie wydajemy własnych pieniędzy. Jeśli uda nam się uregulować w terminie całe zadłużenie, nie ponosimy żadnych kosztów, natomiast możemy zarobić, lokując swoje pieniądze np. na koncie oszczędnościowym.
Za wydanie lub używanie standardowej karty kredytowej płaci się zazwyczaj kilkadziesiąt złotych rocznie. Często można jednak uniknąć tego wydatku. Banki premiują klientów, którzy aktywnie korzystają z plastikowych pieniędzy, i zwalniają ich z opłat. Wymagania są różne. Zazwyczaj trzeba wydawać kartą od kilkuset do kilku tysięcy złotych rocznie. Pamiętajmy też, że cena za pierwszy rok może być znacznie wyższa od tej za kolejne lata. Oczywiście można po roku zamienić kartę na inną, ale to już wymaga zachodu.