Niemiecki rząd zaplanował wprowadzenie nowego podatku od paliwa jądrowego. Podatek jest jednym z elementów rządowego programu likwidacji deficytu budżetowego. Dziś, jak podał Reuters, rząd postanowił wstrzymać się z wprowadzeniem tego podatku do września, kiedy to ogłosi nową strategię energetyczną na następne dwie dekady. Wymusiły to koncerny energetyczne.

Niemieckie E. On. RWE i EnBW oraz szwedzki Vattenfall Europe, oficjalnie oprotestowały pomysł paliwowego podatku. Dowodziły, że jego wprowadzenie na tyle podroży produkcję prądu w elektrowniach jądrowych, że szybko stanie się nieopłacalna. Większość z 17 niemieckich elektrowni korzysta z paliwa rosyjskiego, które kupuje na podstawie długoterminowych kontraktów, trudnych do renegocjacji.

Dlatego, jak dowiedział się "Der Spiegel", koncerny zapowiedziały wygaszenie reaktorów i zakup prądu, potrzebnego do wypełnienia umów z klientami, za granicą. A to oznacza, że cena energii poszłaby w Niemczech w górę.

Koncerny nie zgadzają się także na proponowany przez rząd 14-letni okres przedłużenia pracy elektrowni atomowych. Ich zdaniem powinno to być co najmniej 15 lat. Krótsza praca także spowoduje wzrost ceny prądu dla niemieckich odbiorców.

Tymczasem, jak pokazały wyniki najnowszej ankiety instytutu badania opinii publicznej Emnid, 49 proc. Niemców nie zgadza się na jakiekolwiek przedłużenie pracy elektrowni jądrowych; a 29 proc. godzi się, by było to nie więcej niż 10 lat. Dziś prąd z atomu ma w Niemczech 12 procentowy udział w bilansie energetycznym kraju.