W światowej gospodarce nadal jest wiele niepewności. A ekonomiści spierają się, czy lepiej teraz dyscyplinować publiczne finanse, czy też może nadal wspierać gospodarkę programami stymulacyjnymi.
– Ożywienia w światowej gospodarce, w najlepszym wypadku, nie będzie przynajmniej przez pół roku, być może nawet 12 miesięcy – uważa główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego Olivier Blanchard. Jego zdaniem kluczem do rozwoju jest w tej chwili uporanie się z wysokim bezrobociem, słabym wzrostem produkcji i niskim spożyciem. – Czy wyczerpaliśmy już wszystkie środki stymulacyjne – pyta Blanchard. I sam odpowiada: Nie wydaje mi się. Jego zdaniem spowolnienie będzie wyraźniejsze w Stanach Zjednoczonych, natomiast nieco lepsza sytuacja będzie w Europie.
Zgadza się z nim Desmond Lachman z American Enterprise Institute, który nie jest w stanie zrozumieć, że globalni liderzy, zamiast szukać nowych pomysłów na pobudzenie gospodarki, spieszą się z zaciskaniem pasa i ten pośpiech dotyczy zarówno amerykańskiej Rezerwy Federalnej, jak i Europejskiego Banku Centralnego.
Kiedy w poniedziałek 15 września rok wiadomość o upadku Lehman Brothers dotarła na rynek, na światowych giełdach od prawie roku trwała już tendencja spadkowa. Ale upadek tak dużej instytucji wywołał prawdziwą panikę na rynkach finansowych. W ciągu jednego dnia wartość akcji na najważniejszych giełdach Europy zmniejszyła się o kilkaset miliardów euro. Od tego czasu o dalsze 40 proc. w dół. Przed upadkiem Lehman Brothers Amerykanie upaństwowili zagrożone bankructwem Fannie Mae i Freddie Mac – dwa giganty gwarantujące kredyty hipoteczne. O 40 mld dolarów państwowej pomocy wystąpiła największa grupa finansowa AIG. Okazało się, że zadłużenie Amerykanów na rynku hipotecznym wynosi około 10 bilionów dolarów, a co piąty dolar został pożyczony osobom, które nie miały odpowiedniej zdolności kredytowej.
Po dwóch latach, mimo wpompowania bilionów dolarów pomocy, globalna gospodarka nie może wrócić na ścieżkę szybkiego rozwoju. Globalny indeks MSCI znajduje się o ok. 8 proc. poniżej poziomu sprzed dwóch lat. Giełdzie amerykańskiej brakuje do tego poziomu ponad 13 proc. Rozwinięte rynki europejskie wciąż nie mogą się z uporać tym poziomem, choć tu w większości straty zostały już odrobione.