Czempiony to zły pomysł

Traktowany trochę po macoszemu jednolity rynek europejski, pewnie z racji trudnych problemów, w końcu powstanie, bo tylko on zapewni gospodarce naszego regionu konkurencyjność i wzrost - uważa profesor ekonomii Phlilippe Herzog, specjalny doradca komisarza Michela Barniera w rozmowie z „Rz”.

Publikacja: 14.12.2010 01:51

W Maastricht Unia Europejska stworzyła jednolity rynek i perspektywy unii walutowej. Codziennie mówiono o wyzwaniach dla unii walutowej, pojawiały się coraz to nowe pomysły: stworzymy fundusz likwidacji długów bankowych, wspólną agencję ds. rozwiązania części długów publicznych, rozważamy powołanie Europejskiego Funduszu Walutowego, a nawet mówiono o budżecie europejskim, federalizmie budżetowym. Niektóre z tych pomysłów pojawią się w najbliższych latach mimo różnych oporów, bo o unii walutowej dużo mówiono, także o różnicach w konkurencyjności (Niemcy są bardzo konkurencyjne, Grecja — nie, Irlandia stworzyła model rozwoju nakręcony kredytami). W unii walutowej potrzebne więc będą instytucje, które stworzą pewną solidarność.

To połowa problemu, bo zapomniano o jednolitym rynku — wspólnym życiu, wymianie, a pokładane w nim nadzieje nie spełniają się tak jak przewidywano. W latach 90. nastąpił rozwój integracji przemysłowej, każdy kraj mógł eksportować więcej. W latach 2000 tylko Niemcom i może Holandii udało się eksportować do Azji, a inne kraje tego jednolitego rynku wniosły nierówny wkład.

Na płaszczyźnie finansowej było wiele kredytów na nieruchomości, spożycie, a zaniedbano inwestycje w sektory produkcyjne, w rozwój infrastruktury, prace badawczo-rozwojowe. Finanse miały zwrócić się w krótkim czasie, zobowiązania długofalowe nie były częste.

Inny problem, to transgraniczna mobilność rynku pracy. Średnio ok. 2 proc. pracowników jednego kraju przenosi się do innego. Kolejny przykład trudności — rynek usług. To przykłady, w których jednolity rynek nie zapewnił spodziewanej dynamiki. Czyli mamy jednolity rynek, który nie jest jednolity, jest niepełny.

Do tego można dodać najbardziej skomplikowany problem koordynacji fiskalnej. Fragmentaryzacja w krajach Unii trwa nadal. Irlandia z niskimi progami przyciąga kapitały ze szkodą dla sąsiadów. Rozbicie rynków stwarza duże problemy dla średnich i małych firm. Duże czerpią korzyści z jednolitego rynku, bo mogą inwestować w kilku krajach, średnie i małe — nie, ich pracownicy nie są skłonni do zmiany miejsca pracy i życia, poza nowymi członkami Unii. Nie mamy więc obszaru wspólnego życia, jakiego pragnęliśmy.

W tych warunkach jest to przeszkoda dla wzrostu, innowacji i dla globalnej konkurencyjności przestrzeni europejskiej. Bo gdyby jednolity rynek był bardziej dynamiczny i atrakcyjny, to stanowiłby czynnik większego rozwoju.

Istnieje też problem ciągot protekcjonistycznych. Europa stara się rozwiązywać go na płaszczyźnie dwustronnej, ale wyniki są dalekie od pożądanych. Powrót do protekcjonizmu będzie jednak trudny, bo jesteśmy teraz bardzo uzależnieni wzajemnie. Na razie te ciągoty w Europie nie są bardzo silne. ze względu na tę wzajemną zależność.

A co się tyczy ochrony przed światem zewnętrznym, nie jesteśmy wyjątkiem. Francuzi chcieliby większej kontroli granic, Niemcy są otwarci — dużo importują także ze wschodu Europy, w tym półprodukty, które wykańczają i następnie sprzedają. Oni są za otwarciem, nie boją się otwarcia i przenoszenia produkcji zagranicę. Każdy kraj broni swoich czempionów (Niemcy — Siemensa, Hochtiefa, Francja — Alstoma, itp), bo ma nadzieję, że jeśli zachowa kontrolę nad własnością i kierownictwem, to będzie lepiej bronić dziedzictwa narodowego. może też miejsc pracy.

To jednak zły pomysł, bo polityka narodowych czempionów jest znacznym utrudnieniem w tworzeniu jednolitej polityki przemysłowej. A jest ona głównym czynnikiem konkurencji. Poza tym kraje bronią swych czempionów, którzy bardzo często produkują w Azji. To polityka prowadzona we Francji, także w Niemczech, choć ostrożniej. Anglicy są bardziej otwarci, gotowi do sprzedania się, ale z wyjątkiem City. Nie jest to problem uregulowany. Istnieją więc duże różnice między krajami europejskimi, które nie pozwalają stworzyć jednolitej polityki przemysłowej. Nie jestem fanatykiem polityki obrony czempionów.

Jakie są remedia? Przede wszystkim, gdy się pali, to gasimy ogień. Jestem absolutnie pewien, że powstanie Europejski Fundusz Walutowy. Najciekawszym choć trudnym projektem jest tworzenie zgrupowań europejskich inwestorów do długofalowych inwestycji — w infrastrukturę, zielone gałęzie przemysłu. W skali Unii mówi się o konieczności znalezienia nowych rozwiązań finansowania. Powstał np. klub z udziałem EBI, francuskiej i włoskiej Caisse des Depots, niemieckiego KfW, jednego banku polskiego, który tworzy fundusz inwestycyjny, przeznaczony na projekty o wspólnej korzyści europejskiej. To dobra nowina, zwłaszcza że to bardzo aktywne lobby i zaczyna mieć posłuch u polityków.

W Unii mogłyby powstać korzystając ze wspólnotowych gwarancji nowe produkty oszczędzania i nowe typy obligacji, nakierowanych na konkretne projekty. W ten sposób można by zacząć realizować projekty infrastruktury powszechnej użyteczności. To trudne, ale coś zaczęło się dziać.

Bardziej skomplikowana jest mobilność na rynku pracy, inżynierów, techników, naukowców i nauczycieli, dla zdobywania nowych kwalifikacji, przekwalifikowania zawodowego. Trzeba to zacząć wykorzystując choćby część funduszy strukturalnych.

W dziedzinie podatków można by zacząć od harmonizowania progów podatkowych dla firm. Niemcy i Francja zastanawiają się już nad tym. Jeśli kilku krajom uda się zharmonizować zestaw tych podatków — progi nie muszą być dokładnie takie same — to znacznie ułatwiłoby to wymianę transgraniczną. Chciałbym też wprowadzenia europejskiego podatku od emisji spalin (taxe carbone), ale to chyba jest bardzo skomplikowane. Wszyscy jesteśmy zwolennikami ograniczenia emisji CO2, ale gdy idzie o opodatkowanie, to bardzo trudno to skoordynować.

Inną dobrą nowiną jest wznowienie dialogu społecznego. Ciekawe, że podczas kryzysu nie było dużo zwolnień.. Nawet w Niemczech wydajność pracy zmalała, podczas gdy w USA skoczyła, bo tam masowo wręczano wymówienia. Europejczycy zachowali zatrudnienie, co znaczy, że troszczą się bardziej niż podczas poprzednich kryzysów o to, by nie tracić zasobów ludzkich.

Teraz oczywiście trzeba ludzi przeszkalać, przenosić, bo będą restrukturyzacje. Działalność jutro będzie inna niż wczoraj. Kraje, które nastawiły się na nieruchomości, budownictwo (Hiszpania, Grecja) muszą zmienić działalność. Modna teraz ekologia wymaga zmian, przestrojenia firm. Czekające restrukturyzacje pozwolą lepiej przygotować zmiany w szkoleniu, bo nowa działalność będzie zależeć od ludzi.

Jeśli nie uda się skonsolidować unii gospodarczo-walutowej i odnowienia rynku, aby stał się bardziej dynamiczny, to nie zapewnimy wzrostu. Będziemy w sytuacji Japończyków z ostatnich 15 lat, choć oni byli i są lepsi w innowacjach. Będziemy żyć w zastoju gospodarczym z protestami społecznymi.

Sądzę jednak, że wymienione projekty dojrzeją. Może za 3, 5, 10 lat, bo dziś świadomość polityczna nie jest nadzwyczajna, ale im dłużej to potrwa, tym bardziej będzie bolało. Jestem przekonany, że wewnętrzne różnice zwiększą napięcia, a ponieważ jesteśmy tak wzajemnie zależni od siebie, to pojawią się oferty polityczne bardziej ambitnych reform - podsumował prof. Herzog. notował Piotr Rudzki

[ramka] Philippe Herzog jest profesorem ekonomii, b. eurodeputowanym bloku lewicy, członkiem rady analityków przy urzędzie premiera Francji, specjalnym doradcą komisarza ds. jednolitego rynku, Michela Barniera, jednym za założycieli stowarzyszenia Confrontation Europe — ruchu obywatelskiego, think-tanku i grupy lobbyingowej, zajmującego się problemami Unii[/ramka]

W Maastricht Unia Europejska stworzyła jednolity rynek i perspektywy unii walutowej. Codziennie mówiono o wyzwaniach dla unii walutowej, pojawiały się coraz to nowe pomysły: stworzymy fundusz likwidacji długów bankowych, wspólną agencję ds. rozwiązania części długów publicznych, rozważamy powołanie Europejskiego Funduszu Walutowego, a nawet mówiono o budżecie europejskim, federalizmie budżetowym. Niektóre z tych pomysłów pojawią się w najbliższych latach mimo różnych oporów, bo o unii walutowej dużo mówiono, także o różnicach w konkurencyjności (Niemcy są bardzo konkurencyjne, Grecja — nie, Irlandia stworzyła model rozwoju nakręcony kredytami). W unii walutowej potrzebne więc będą instytucje, które stworzą pewną solidarność.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy