W Maastricht Unia Europejska stworzyła jednolity rynek i perspektywy unii walutowej. Codziennie mówiono o wyzwaniach dla unii walutowej, pojawiały się coraz to nowe pomysły: stworzymy fundusz likwidacji długów bankowych, wspólną agencję ds. rozwiązania części długów publicznych, rozważamy powołanie Europejskiego Funduszu Walutowego, a nawet mówiono o budżecie europejskim, federalizmie budżetowym. Niektóre z tych pomysłów pojawią się w najbliższych latach mimo różnych oporów, bo o unii walutowej dużo mówiono, także o różnicach w konkurencyjności (Niemcy są bardzo konkurencyjne, Grecja — nie, Irlandia stworzyła model rozwoju nakręcony kredytami). W unii walutowej potrzebne więc będą instytucje, które stworzą pewną solidarność.
To połowa problemu, bo zapomniano o jednolitym rynku — wspólnym życiu, wymianie, a pokładane w nim nadzieje nie spełniają się tak jak przewidywano. W latach 90. nastąpił rozwój integracji przemysłowej, każdy kraj mógł eksportować więcej. W latach 2000 tylko Niemcom i może Holandii udało się eksportować do Azji, a inne kraje tego jednolitego rynku wniosły nierówny wkład.
Na płaszczyźnie finansowej było wiele kredytów na nieruchomości, spożycie, a zaniedbano inwestycje w sektory produkcyjne, w rozwój infrastruktury, prace badawczo-rozwojowe. Finanse miały zwrócić się w krótkim czasie, zobowiązania długofalowe nie były częste.
Inny problem, to transgraniczna mobilność rynku pracy. Średnio ok. 2 proc. pracowników jednego kraju przenosi się do innego. Kolejny przykład trudności — rynek usług. To przykłady, w których jednolity rynek nie zapewnił spodziewanej dynamiki. Czyli mamy jednolity rynek, który nie jest jednolity, jest niepełny.
Do tego można dodać najbardziej skomplikowany problem koordynacji fiskalnej. Fragmentaryzacja w krajach Unii trwa nadal. Irlandia z niskimi progami przyciąga kapitały ze szkodą dla sąsiadów. Rozbicie rynków stwarza duże problemy dla średnich i małych firm. Duże czerpią korzyści z jednolitego rynku, bo mogą inwestować w kilku krajach, średnie i małe — nie, ich pracownicy nie są skłonni do zmiany miejsca pracy i życia, poza nowymi członkami Unii. Nie mamy więc obszaru wspólnego życia, jakiego pragnęliśmy.