- Po wyborach stanowisko Prezesa UKE bardzo się nadaje do politycznych targów przy konstruowaniu większości parlamentarnej i rządu. Jak rozumiem z naszej dotychczasowej rozmowy akceptuje pani takie ryzyko?
- Oczywiście, obecnie jest chlubą piastować stanowisko Prezesa UKE, wiec liczę się z tym.
- A jaki jest „wariant B", na wypadek, gdyby nie została pani powołana na formalnie na drugą kadencję?
- W sumie jak się dobrze zastanowić, to wydaje mi się, że świat stoi dla mnie otworem. Bez fałszywej skromności sądzę, że mam duże kompetencje, żeby dalej pracować w tej branży, a nawet w innych wymagających pracowitości i umiejętności zaprowadzania porządku. Jednakże przez rok bez zgody premiera nie mogłabym szukać zatrudnienia u operatorów, którzy byli podmiotami podpisywanych przeze mnie decyzji regulacyjnych. Stawiając takie wymagania ekspertom, którzy całe życie zawodowe poświęcili jednej branży, rząd powinien zapewnić im jakieś inne źródła utrzymania, tak jak to się czyni w biznesie, a w innych krajach wykorzystuje się ich często w innych miejscach administracji.
- Jakaś kancelaria prawna?
- Lubię być niezależna i dokądkolwiek pójdę – muszę mieć to zagwarantowane.
- Czy dzisiaj czuje pani wsparcie branży telekomunikacyjnej w kontekście drugiej kadencji?
- Poszczególnych osób pracujących dla różnych operatorów – owszem. Dostaje bardzo dla mnie miłe wyrazy wsparcia i pochwał za dokonania urzędu. Natomiast nie wydaje mi się, aby zupełne jednoznacznie poszczególni operatorzy, czy organizacje branżowe uważały, że moja druga kadencja byłaby dla nich korzystna. Mniej lub bardziej dałam się we znaki wszystkim.
- Dziękujemy za rozmowę
rozmawiał Łukasz Dec