Właśnie zakończył się jeden z dwóch największych pod względem wartości sporów w polskiej telekomunikacji. DPTG, wieloletni przeciwnik Telekomunikacji Polskiej, wycofał wszystkie spory sądowe przeciwko naszemu operatorowi zasiedziałemu. Z rachunku ESCROW w Nordei popłynęły na duńskie konta miliony euro (dokładnie 275 mln euro), a TP oddała France Telecom pożyczone 550 mln euro na cały ubiegłotygodniowy przelew. Na naszym rodzimym podwórku nie brakuje jednak mniejszych, równie zaciekłych i skomplikowanych kłótni braci telekomunikacyjnej.
Są mniej lub bardziej istotne, mniej lub bardziej spektakularne. Te „bardziej" dotyczą zwykle gigantów: TP, sieci komórkowych i regulatora lub urzędu antymonopolowego. Te „mniej": rozliczeń loterii SMS-owych (grupa MNI kontra Grecy z Internet Q ), zapłaty za akcje (jak w przypadku zakończonego już sporu o Neotel; też grupa MNI), spornych faktur, wzajemnych rozliczeń (patrz TP i Długie Rozmowy – tu znowu grupa MNI, a przez lata TP i Mediatel) i ich bilansów, „novatorskich" praktyk akwizytorów („dzień dobry, tu telekomunikacja") i innych bardziej wyrafinowanych sposobów na uszczuplanie portfela konkurencji.
Nie wspomnę już o procesach windykacyjnych. Tych wytaczanych operatorom przez zdenerwowanych konsumentów („zamieścili mój numer w ogłoszeniu randkowym"), czy próbach przekonania polskiego rządu, że „polska telefonia komórkowa zawdzięcza swoje istnienie komuś przez lata uciszanemu".
Tak sobie myślę, że w tym wszystkim pewne jest jedno. To nie jest biedna branża. Tam gdzie nie ma pieniędzy, nie ma o co walczyć. Żadna z wymienionych batalii nie jest wszak batalią o honor.
Najlepszy dowód, to ostatnie zamieszanie wokół małej (250 abonentów) sieci kablowej w podwarszawskich Łomiankach. Podwykonawca UPC przyjechał, odciął kable, podłączył sygnał zleceniodawcy. Na kilka dni, ale w gorącym okresie świątecznym. Sprawę nagłaśnia operator odciętej sieci, budowanej raczej nie z misji, ale po to, aby się sprzedać. Przy okazji wychodzi na jaw, że podwykonawca UPC uważa się za współwłaściciela tej sieci, a spółdzielnia deklaruje, że ta korzysta z jej zasobów bez zgody. Wszyscy mają kwity.