Francuzi lubią swoje wino i gotowi są przysięgać, że jest najlepsze na świecie. Z samochodami własnej produkcji mają już jednak różne doświadczenia. Mimo to, jak wynika z sondaży, dwóch na trzech obywateli Francji deklaruje gotowość do płacenia drożej za kupowane produkty, pod warunkiem że są francuskie. Tu pojawia się jednak problem.
– Dzisiaj klient może mieć jedynie pewność, że francuskie są sery i wino – mówi Edouard Bareiro z organizacji konsumenckiej Que choisir. Rzecz w tym, że w wielu produktach zawarta jest spora część zagranicznych, importowanych komponentów.
Tym niemniej po hasło „acheter francais" sięgają ochoczo uczestnicy obecnej kampanii prezydenckiej we Francji. – To zwykła retoryka wyborcza, niemająca żadnego związku z rzeczywistością – przekonuje „Rz" francuski socjolog Michel Wieviorka.
Wyniki sondaży są w jego ocenie tylko sumą odpowiedzi na czysto teoretyczne pytanie, w praktyce są pozbawione większego znaczenia. Bo z jakich powodów Francuz miałby wydawać na renault clio o półtora tysiąca euro więcej, kupując auto produkowane w Yvelines, zamiast nabyć tańsze z fabryki w tureckiej Bursie?
Niezrażeni tym politycy namawiają jednak obywateli do patriotycznych zachowań. Nie tylko we Francji.
We Włoszech oferowano niedawno „patriotyczne obligacje skarbu państwa", które miały pomóc fiskusowi w zdobyciu niezbędnych miliardów dla sfinansowania deficytu budżetowego. Włosi nie dali się jednak nabrać na tę patriotyczną retorykę. Hiszpanie też nie okazali zainteresowania „bonos patrioticos".
W Wielkiej Brytanii nie jest inaczej. A to przecież kraj, który ma nie najgorsze doświadczenia z odwoływaniem się do patriotycznych uczuć swoich obywateli. Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku sukcesem zakończyła się kampania dobrowolnego wydłużenia czasu pracy o pół godziny, co miało dać kulejącej gospodarce niezbędny impuls.
Entuzjazm wygasł jednak po kilku miesiącach. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie i tym razem. Parę miesięcy temu kilka brytyjskich przedsiębiorstw zaczęło lansować hasło-etykietkę Made in UK. Podobno dziś w kampanii lansującej brytyjskie produkty bierze udział już kilkaset firm. Uczestnicy żądają od rządu, aby zainicjował program Buy British.