Ryzyko nieodłącznie wiążące się z inwestowaniem można ograniczyć, jeśli portfel zostanie odpowiednio zróżnicowany. Powinny się w nim znaleźć na przykład obligacje skarbowe, papiery dłużne firm, ale także surowce czy akcje polskich oraz zagranicznych spółek. Proporcje należy ustalić, biorąc pod uwagę skłonność do ryzyka oraz zakładany czas trwania inwestycji. Oczywiście, nie musimy bezpośrednio kupować np. akcji na giełdzie. Można w nie inwestować poprzez fundusze.
Zróżnicowanie (dywersyfikacja) portfela to jedna z podstawowych zasad, których przestrzeganie jest zalecane wszystkim inwestorom. Umożliwia ona lepsze wykorzystanie potencjału rynku. W zależności od etapu cyklu koniunkturalnego na jednych inwestycjach zarabia się lepiej, na innych gorzej. Może być też tak, że np. obligacje przynoszą zyski, podczas gdy na akcjach w krótkim okresie się traci.
Trudno trafić z prognozą
Inwestor, który nie chce przewidywać koniunktury na rynkach akcji, może podzielić swoje oszczędności na kilka części, przy czym proporcje między akcjami a bezpiecznymi instrumentami mogą być z góry określone. Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ ustalenie, czy w najbliższych latach czeka nas hossa czy bessa, jest niełatwe nawet dla profesjonalistów.
Szczególnie trudno jest przewidzieć momenty zwrotne, czyli np. zakończenie bessy i rozpoczęcie hossy. Rynek lubi zaskakiwać. Niejednokrotnie zdarzało się, że kiedy większość analityków przewidywała kontynuację hossy, nagle pojawiały się głębokie spadki kursów akcji.
Nie ma w tym nic dziwnego. Zwykle giełda wyprzedza o sześć - dziewięć miesięcy zjawiska zachodzące w gospodarce. W 2007 roku bessa zaczęła się, kiedy polska gospodarka dynamicznie się rozwijała, spadało bezrobocie i rosły wynagrodzenia. Nic nie wskazywało, że przyjdzie spowolnienie.