- To, czego nam brakuje, to uprawnienie do egzekwowania od JST żeby przestrzegały nałożonych ograniczeń. Obecnie łamanie zasad jest bezkarne, a kontrole mogą się skończyć tylko zaleceniami, których podmioty te nie muszą przestrzegać. Optymalne byłoby także, żeby samorząd, który chce świadczyć darmowy internet, przeznaczył na to określoną kwotę i ogłosił przetarg na te usługę, w którym wezmą udział operatorzy. Zbyt często JST świadczą te usługi za pomocą własnych pracowników lub jednostek komunalnych, co powinno być ostatecznością. Na razie możemy zalecać inne postępowanie, mamy nadzieje, że będziemy mogli je egzekwować (www.uke.gov.pl, 8 lipca 2011 r, Świadczenie usługi dostępu do internetu przez JST").
Czyli jednak w końcówce kadencji poprzedniej prezes dotarło do UKE, że coś nie działa tak, jak powinno. Niestety, zmiana na stanowisku prezesa UKE spowodowała, że zamieszanie na rynku usług dostępu do internetu wywołane przez pojawienie się JST jest spore i nic na razie nie wskazuje na możliwość uporządkowania sytuacji.
Podłączenie 75 razy za drogie
Często projekty telekomunikacyjne JST przygotowywane są, niestety, bez należytych kompetencji i na wyrost, co w prosty sposób prowadzi do marnotrawienia publicznych pieniędzy i zaburzania konkurencji na rynku lokalnym.
Pierwszy z brzegu, chyba najbardziej spektakularny, przykład: projekt Pisz-Online, w którym na podłączenie jednego użytkownika końcowego przeznaczano około 60 tysięcy złotych. Kwota szokująca. Dla porównania: komercyjny operator świadczący usługi dla indywidualnego klienta może sobie pozwolić na koszt rzędu 700-800 zł „per klient", żeby w drugim roku trwania umowy móc coś zarobić. W przypadku Pisza tylko dzięki bardzo silnej determinacji jednego z lokalnych dostawców usług udało się ten zupełnie chory i marnotrawiący publiczne pieniądze projekt zablokować.
Jednakże w wielu miejscach kraju zabawy JST w operatorów telekomunikacyjnych trwają w najlepsze. Gminy uznały, że mają misję: dostarczyć do „wykluczonych cyfrowo" internet, nie przejmując się zupełnie faktem, że często dublują istniejącą infrastrukturę i rugują działających od wielu lat na własnym terenie operatorów komercyjnych. Żeby były pozory racjonalności powołuje się nawet gminne spółki telekomunikacyjne.