Rz: W 2009 r. ukończył pan studia podyplomowe o rynku sztuki, organizowane w Krakowie przez Stowarzyszenie Antykwariuszy Polskich. Do czego adwokatowi potrzebne studia z tej dziedziny?
Jerzy Pieróg:
Kolekcjonuję współczesne malarstwo i rzeźbę. Interesuje mnie dorobek trzech ostatnich dekad. Podjąłem studia, żeby lepiej poznać rynek. Obroniłem pracę dyplomową na temat opłat droit de suite, czyli z dziedziny prawa autorskiego w sztuce. Pod względem profesjonalnym studia może nie były najlepsze (była to druga edycja) dla osób, które chciałyby wykonywać zawód związany z rynkiem sztuki. Mnie pozwoliły nawiązać kontakty.
Kolekcjonerem zostałem kilkanaście lat temu, kiedy dochody pozwoliły mi na inwestowanie. Sztuką interesowałem się już w szkole średniej. Do dziś mam książkę „500 zagadek z historii sztuki", którą kupiłem jako uczeń. Szybko odkryłem swoje prawdziwe zamiłowania. Mój służbowy gabinet zdobi sztuka abstrakcyjna, którą najwyżej cenię. Są to obrazy np. Henryka Stażewskiego, Ryszarda Winiarskiego, Leona Tarasewicza.
Pierwsze obrazy kupiłem w Kazimierzu Dolnym. Ich autorami są malarze z kazimierskiej kolonii artystycznej, np. Daniel de Tramercourt. Pierwszy obraz, jaki kupiłem na aukcji, to rysunek sepią Jacka Malczewskiego. Kosztował 10 tys. zł.