Po dwóch latach – 2013 i 2014 – bardzo dynamicznego wzrostu aktywów, fundusze zagraniczne wyraźnie wyhamowały. W I kw. tego roku (ostatnie dostępne dane) wartość portfeli zarządzanych przez Black-Rock, BNP Paribas IP, Franklin Templeton, Raiffeisen Capital Management, Schroder IM i World Investment Opportiunities Funds, wzrosła zaledwie o 1,7 proc. kw./kw., do 6,93 mld zł. Tymczasem jeszcze w ubiegłym roku kwartalna dynamika wzrostu aktywów sięgała nawet kilkunastu proc.

Sprzedaż netto w okresie styczeń–marzec tego roku wyniosła zaledwie 100 mln zł, szacują Analizy Online. Dla porównania, do funduszy detalicznych zarządzanych przez polskie TFI wpłacono o 5,6 mld zł więcej niż z nich wypłacono.

Rejteradę funduszy zagranicznych można wytłumaczyć kilkoma czynnikami. Pierwszym jest struktura ich aktywów. Ponad połowa pieniędzy wpłaconych do nich przez Polaków trafiła do funduszy dłużnych. Po dynamicznym spadku rentowności (wzroście cen) obligacji na wielu rynkach w 2014 r., ten rok przyniósł zdecydowane odwrócenie tej tendencji. Nic dziwnego, że spadek wartości aktywów zagranicznych funduszy obligacji o 5 proc. kw./kw., do 3,48 mld zł, wpłynął na obraz całego segmentu.

Jest i ciekawszy powód. Polskie TFI coraz śmielej wchodzą w niszę zagospodarowaną do tej pory przez zagranicznych zarządzających. Liczba funduszy rynków zagranicznych zarządzanych z Polski stale rośnie, a klienci i sprzedawcy funduszy mają powody, żeby wybierać polskie fundusze zamiast zagranicznych odpowiedników.

Czytaj więcej w Parkiecie