Rada Europy zmieni Europejską Konwencję Praw Człowieka? Naciska m.in. Polska

Pod naciskiem Polski i ośmiu innych krajów Unii Europejskiej sekretarz generalny Rady Europy Alain Berset zgodził się na otwarcie rozmów o zmianach w konwencji leżącej u podstaw wolności na naszym kontynencie.

Publikacja: 09.06.2025 04:39

Napływ przez lata dużej liczby migrantów do Europy okazał się jednym z najpotężniejszych czynników n

Napływ przez lata dużej liczby migrantów do Europy okazał się jednym z najpotężniejszych czynników napędzających nacjonalistyczny populizm.

Foto: PAP/EPA

Chodzi o zatwierdzoną w 1950 roku Europejską Konwencję Praw Człowieka (EKPC), która miała zagwarantować, że kraje wolnej Europy już nigdy nie wrócą do nazistowskiego i komunistycznego totalitaryzmu. Dziś uznaje ją 46 państw: po inwazji na Ukrainę w 2022 roku Rosja została wyrzucona z Rady Europy.

Konwencja co prawda nie wspomina bezpośrednio o prawach osób starających się o azyl polityczny. Jednak w artykule 3. stwierdza: „Nikt nie może być poddany ani torturom, ani nieludzkiemu czy upokarzającemu traktowaniu czy karaniu”. To właśnie wychodząc od tego zapisu Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) systematycznie orzekał zakaz odsyłania uchodźców do krajów, gdzie mogliby być prześladowani. W 2016 r. sędziowie w Strasburgu uznali na przykład, że Włochom nie wolno było odprawić do ojczyzny Tunezyjczyków, którzy uciekli przed starciami wywołanymi arabską wiosną na Lampedusę. Podobnie w 2021 roku Trybunał podważył odmowę wydania przez władze Danii zgody na przyjazd żony uchodźcy z Syrii w ramach prawa do łączenia rodzin. Teraz ETPC rozpatruje przeszło trzydzieści skarg przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie z powodu wypychania na stronę białoruską nielegalnych imigrantów. 

Przywódcy dziewięciu państw Unii: Rada Europy powinna ograniczyć prawa uchodźców

Dwa tygodnie temu z inicjatywy skrajnie prawicowej premier Włoch Giorgii Meloni i jej socjaldemokratycznej odpowiedniczki w Danii Mette Frederiksen powstał list otwarty do Berseta, w którym zawarto apel o zmianę interpretacji zapisów sprzed 75 lat. Przyłączyli się do niego przywódcy Polski, Austrii, Belgii, Czech, Estonii, Łotwy i Litwy.

Czytaj więcej

Bjørn Berge: Społeczeństwo obywatelskie nie jest w odwrocie, ale…

„Świat zmienił się w sposób zasadniczy od czasu, gdy wiele z naszych idei zrodziło się na gruzach wielkich wojen. Te idee są uniwersalne i ponadczasowe. Żyjemy jednak dziś w globalnym świecie, w którym ludzie przekraczają granice na zupełnie inną skalę” – podtrzymują sygnatariusze. Podkreślają, że wywodząc się z bardzo różnych rodzin politycznych i pozostając przywiązani do praw człowieka, przeciwstawiają jednak prawo społeczeństw do życiu w bezpieczeństwie prawu tych (jak podkreślają nielicznych) azylantów, którzy dopuścili się zbrodni, a mimo to mieliby utrzymać gwarancję, że nie zostaną wydaleni. 

Świat zmienił się w sposób zasadniczy od czasu, gdy wiele z naszych idei zrodziło się na gruzach wielkich wojen. Te idee są uniwersalne i ponadczasowe. Żyjemy jednak dziś w globalnym świecie, w którym ludzie przekraczają granice na zupełnie inną skalę

Fragment listu otwartego do sekretarza generalnego Rady Europy Alaina Berseta

W liście znalazł się zarzut, że Trybunał w Strasburgu idzie za daleko w swojej interpretacji zapisów konwencji. Ogranicza to, twierdzą autorzy pisma, swobodę działania demokratycznych władz. 

„Musimy mieć zdolność do podejmowania skutecznych kroków, aby przeciwstawić się wrogim państwom, które starają się wykorzystać przeciw nam nasze wartości i prawa. Na przykład poprzez instrumentalizację migrantów na naszych granicach” – piszą przywódcy dziewięciu państw, jasno odnosząc się do kryzysu spowodowanego przez białoruskiego satrapę Aleksandra Łukaszenkę wspieranego przez krwawego dyktatora Władimira Putina.

W wywiadzie dla londyńskiego „Timesa” Berset wyraził gotowość podjęcia rozmowy w tej sprawie. – Żyjemy w świecie, w którym wszystko się zmienia bardzo szybko, coraz szybciej. Widzimy to i jest czymś normalnym, że musimy się do tego dostosować. Należy więc podjąć rozmowę o prawach, które chcemy stosować i tu nie może być tematów tabu – podkreśla Szwajcar. Zaznacza jednak, że w tym procesie nie możemy zdradzić tego, co stanowi o naszych fundamentalnych wartościach. 

Liczba nielegalnych imigrantów jest w tej chwili niewielka w stosunku do liczby mieszkańców Unii Europejskiej

Rada Europy może znaleźć się tu między młotem a kowadłem. Z jednej strony chodzi o zachowanie sensu istnienia organizacji, która była wielokrotnie krytykowana za tolerowanie w swoim gronie takich autorytarnych krajów, jak Turcja czy Azerbejdżan. Z drugiej – bez zmian przepisów organizację mogą opuścić nawet kraje, które od wieków są demokracjami, jak Wielka Brytania. W przeszłości, z powodu ograniczeń w prawie migracyjnym, wyjście ze strasburskiej organizacji rozważał premier Boris Johnson.

W piątek obecna liderka pozostającej w głębokiej opozycji brytyjskiej Partii Konserwatywnej Kemi Badenoch przyznała, że „myślała o tym dogłębnie i coraz bardziej skłania się ku temu, że musimy opuścić Radę Europy, bo wciąż nie widać jasnej drogi do zmiany obecnych jej struktur”. 

W tym sporze chodzi zasadniczo o konfrontację między prawami człowieka a dynamiką polityczną, która może stanowić zagrożenie dla demokracji

Sami sygnatariusze listu przewidzieli, jak wiele kontrowersji wzbudzi ich inicjatywa. „Wiemy, jak wrażliwy jest to temat. Chociaż naszym celem jest uchronienie naszych demokracji, zapewne zostaniemy oskarżeni o coś odwrotnego” - napisali. 

Czytaj więcej

"Różnicę pomiędzy torturami a nieludzkim traktowaniem określa poziom cierpienia"

W tym sporze chodzi zasadniczo o konfrontację między prawami człowieka a dynamiką polityczną, która może stanowić zagrożenie dla demokracji. Dziś nie mierzymy się co prawda z kryzysem migracyjnym. Jak podaje Frontex, w ubiegłym roku liczba nielegalnych migrantów dostających się do Unii spadła o 38 proc., do 239 tys. Szlakiem wiodącym przez Białoruś do krajów bałtyckich i Polski próbowało w tym czasie dostać się do zjednoczonej Europy 17 tys. osób. To wszystko są wciąż marginalne liczby w liczącej 450 mln mieszkańców Unii. Tym bardziej, że imigranci są Europie potrzebni z powodu katastrofy demograficznej, jaką przeżywa Wspólnota.

Jednak napływ przez lata znacznie większej liczby migrantów okazał się jednym z najpotężniejszych czynników napędzających nacjonalistyczny populizm. Dziś jest on u władzy w wielu krajach świata, w wielu może przejąć władzę. Stąd, zdaniem sygnatariuszy, konieczność ograniczenia prawa uchodźców w imię zachowania wolności dla samych Europejczyków. 

Chodzi o zatwierdzoną w 1950 roku Europejską Konwencję Praw Człowieka (EKPC), która miała zagwarantować, że kraje wolnej Europy już nigdy nie wrócą do nazistowskiego i komunistycznego totalitaryzmu. Dziś uznaje ją 46 państw: po inwazji na Ukrainę w 2022 roku Rosja została wyrzucona z Rady Europy.

Konwencja co prawda nie wspomina bezpośrednio o prawach osób starających się o azyl polityczny. Jednak w artykule 3. stwierdza: „Nikt nie może być poddany ani torturom, ani nieludzkiemu czy upokarzającemu traktowaniu czy karaniu”. To właśnie wychodząc od tego zapisu Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) systematycznie orzekał zakaz odsyłania uchodźców do krajów, gdzie mogliby być prześladowani. W 2016 r. sędziowie w Strasburgu uznali na przykład, że Włochom nie wolno było odprawić do ojczyzny Tunezyjczyków, którzy uciekli przed starciami wywołanymi arabską wiosną na Lampedusę. Podobnie w 2021 roku Trybunał podważył odmowę wydania przez władze Danii zgody na przyjazd żony uchodźcy z Syrii w ramach prawa do łączenia rodzin. Teraz ETPC rozpatruje przeszło trzydzieści skarg przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie z powodu wypychania na stronę białoruską nielegalnych imigrantów. 

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyplomacja
Rosyjski parlamentarzysta proponuje Elonowi Muskowi azyl w Rosji
Dyplomacja
Reuters o szczycie NATO: Jak zaprosić Zełenskiego i nie zdenerować Trumpa?
Dyplomacja
Daniel Fried: Poparcie dla Nawrockiego to kosztowny błąd Ameryki
Dyplomacja
Czerwone linie Trumpa i Irańczyków. Waży się, czy wybuchnie nowa wojna
Dyplomacja
Ukraina krytycznie zareagowała na nowe święto w Polsce. Zarzuca „stronniczość”