Przesłuchanie kandydata na ambasadora w Warszawie przez Komisję Spraw Zagranicznych Senatu USA miało miejsce ledwie kilkanaście godzin przed prezentacją przez Donalda Tuska nowego składu rządu. Przy tej okazji premier, odnosząc się do sytuacji wewnątrz kraju, mówił o „walce dobra ze złem” i wskazywał, że nasz kraj musi stawić czoło nie tylko zagrożeniu zewnętrznemu ze wschodu, ale i wewnętrznemu, ze strony tych, którzy „nienawidzą Unii Europejskiej i nie życzą dobrze Ukrainie”. W ten sposób polaryzacja polityczna w naszym kraju przekroczyła kolejne granice.
Czytaj więcej
Stany Zjednoczone przestały być orędownikiem rządów prawa i globalizacji. Czy przestaną też broni...
Jak się w tym odnajdzie Thomas Rose, znany z konserwatywnych poglądów, były doradca wiceprezydenta Mike’a Pence’a i prezes wydawcy „Jerusalem Post”? W czasie wystąpienia przed senatorami kilkakrotnie podkreślał, że Polacy są „wściekle przywiązani do swojej suwerenności” i „nie ma czegoś takiego, co można im wmówić”. Zaznaczał jednocześnie, że dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi są przedmiotem ponadpartyjnej zgody w naszym kraju. Ale to nie przekonało wszystkich.
Senator z Missouri Jeanne Shaheen, odwołując się m.in. do wpisów Rose’a w mediach społecznościowych, pytała go wprost, czy rozumie, że rola ambasadora wymaga bezstronności wobec gry politycznej w kraju, w którym przychodzi mu pełnić misję. Jednym z punktów, na które wskazywała Shaheen, mogła być ostra krytyka polskich władz pod koniec zeszłego roku, kiedy „Rzeczpospolita” ujawniła, że nasz kraj zamierza wykonać ówczesne polecenie Międzynarodowego Trybunału Karnego o zatrzymaniu Benjamina Netanjahu z powodu zarzutów o zbrodnie w Strefie Gazy przy okazji jego udziału w uroczystości 80. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz.
Karol Nawrocki już we wrześniu ma się spotkać z Donaldem Trumpem
Rose podkreślił, że z tweetów się nie wycofuje i choć zamierza respektować zasadę neutralności, to przecież będzie działał z determinacją, jeśli tego będzie wymagała realizacja „agendy prezydenta”. W długim wpisie na X z połowy lipca przyszły ambasador wynosił Trumpa pod niebiosa.