– Potrzebujemy solidnych, weryfikowalnych gwarancji, że Armenia nie podejmie prób rewanżyzmu – domagał się azerbejdżański prezydent Ilham Alijew.
Jednocześnie jednak zapowiedział, że przyszły traktat pokojowy między obu państwami „będzie miał 6–7 stron tekstu, i ze 20 paragrafów”. Rozmowy o podpisaniu takiego dokumentu potwierdził Erywań, który spodziewa się, że zostanie on wkrótce podpisany, „choć zrobienie tego do końca roku będzie trudne”.
Armenia i Azerbejdżan zbroją się. Na jakich sojuszników mogą liczyć?
Wstępem do ostatecznej normalizacji była wymiana jeńców między obu państwami. Choć nie objęła wszystkich Ormian znajdujących się w niewoli, z zadowoleniem powitały ją UE i USA. – One próbują odegrać stabilizującą rolę, zainteresowane są spokojem na Kaukazie Południowym. (…) Jeśli zaś Armenia będzie bliższa Zachodowi, to i problem eurointegracji Gruzji będzie prostszy – wyjaśnia te posunięcia dyplomatyczne armeński politolog Leonid Nersisjan.
Czytaj więcej
Nikol Paszynian, premier Armenii poinformował, że Rosja nie dostarczyła jak dotąd jego krajowi broni, za który Erywań zapłacił.
Ale oba państwa się też zbroją. Po dwóch przegranych wojnach Armenia kupuje uzbrojenie we Francji (głównie przeciwlotnicze) i w Indiach, tworząc coś w rodzaju osi sojuszniczej. Erywań popierany jest przez Iran, gdyż po stronie Azerbejdżanu jest jego konkurent, Turcja. Jednocześnie Baku może liczyć na wsparcie Pakistanu (nielubiącego Iranu i nieutrzymującego nawet stosunków dyplomatycznych z Armenią), a to powoduje, że z kolei Indie automatycznie znajdują się po drugiej stronie kaukaskiego konfliktu.