FAS: Rosyjscy agenci wyciągają informacje od posłów Bundestagu

Głównym zadaniem ambasady Rosji w Berlinie jest szpiegowanie. Próby wyciągania informacji od polityków nasiliły się po ataku na Ukrainę. Niemieccy politycy nie zawsze wykazują konieczną ostrożność.

Publikacja: 21.08.2022 11:25

FAS: Rosyjscy agenci wyciągają informacje od posłów Bundestagu

Foto: AdobeStock

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 179

„Szpiegowanie jest głównym zadaniem ambasady Rosji w Berlinie” – pisze Helene Bubrowski w niedzielnym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Autorka pisze, że na początku roku ponad jedna trzecia z około trzystu osób zatrudnionych w rosyjskiej ambasadzie posiadała status dyplomatyczny. W rzeczywistości byli oni pracownikami różnych rosyjskich służb – SWR, FSB, GRU i innych. W kwietniu ich liczba uległa zmniejszeniu - niemiecki rząd uznał 40 dyplomatów za persona non grata i wydalił ich z kraju. „Ale inni pozostali” – podkreśliła dziennikarka „FAS”.

Bubrowski zaznaczyła, że w Niemczech dużo mówi się o rosyjskich cyberatakach, natomiast niemal zupełnie nieznana jest inna forma pozyskiwania informacji – „sprawiające niegroźne wrażenie utrzymywanie kontaktów towarzyskich”. Autorka zastrzegła, że brak jest konkretnych liczb dotyczących skali tego problemu - prób nawiązania kontaktu z politykami i informacji, w ilu przypadkach takie próby zakończyły się powodzeniem.

Rosyjscy agenci szczególnie kreatywni

Zdaniem Bubrowski, rosyjscy agenci wykazują „szczególną kreatywność”. Dziennikarka opisuje fikcyjną sytuację, gdy pracownik rosyjskich służb nawiązuje kontakt z niemieckim politykiem wykorzystując jego hobby – jazdę na rowerze. Rosjanin zaczepia swoją ofiarę przed bankiem na Unter den Linden, rozpoczyna rozmowę o rowerach, proponuje nową przerzutkę w formie przysługi. Wkrótce panowie umawiają się na wspólną wycieczkę. Rosjanin kieruje rozmowę na tematy gospodarcze, a polityk, który pracuje w komisji gospodarczej Bundestagu, opowiada, co wie. Nie wie tylko, że jego odpowiedzi lądują na serwerze rosyjskich służb – czytamy w „FAS”.

Rosyjscy agenci udają biznesmenów, naukowców, a najpopularniejsza jest przykrywka dyplomatyczna, najlepiej jako attaché do spraw kultury. Pierwsze spotkanie jest dokładnie zaplanowane. Przedtem badane jest środowisko osoby wybranej na kontakt i tworzony jej profil. Szuka się słabych punktów – pisze Bubrowski.

Autorka zwraca uwagę, że prace przygotowawcze przejmują często „wystawiacze”. Nie muszą być Rosjanami. Ich zadaniem jest wskazywanie odpowiednich osób. Organizują spotkania i typują osoby mogące pełnić rolę źródła informacji. Zwykle nawiązują też pierwsze kontakty. Następnie umawiają się z wybraną osobą na następny tydzień. Wtedy pojawia się trzecia osoba – „przyjaciel”, a w rzeczywistości agent, który przejmuje kontakt. Dzięki temu pracownicy służb oszczędzają dużo czasu.

Łatwowierni i ociężali Niemcy

Niemiecka Akademia Ochrony Konstytucji (AfV) regularnie ostrzega osoby narażone na inwigilację. Od wybuchu wojny w Ukrainie, zagrożenie wzrosło. Jak to możliwe, że te metody nadal funkcjonują? – pyta Bubrowski. Nawet najbardziej emocjonalnie zaangażowani przyjaciele Rosji musieli przecież dostrzec, że pomylili się w ocenie zamiarów rosyjskich władz. Dlaczego nie stają się nieufni, gdy Rosjanin zaczepia ich i okazuje zainteresowanie informacjami?

Zdaniem Bubrowski istnieje wiele powodów, które zapewniają tej metodzie powodzenie. „Wielu ludzi jest łatwowiernych i ociężałych” – pisze autorka. Do tego dochodzi rozpowszechniona wśród polityków pycha. Ludzie całkowicie skromni nie decydują się przecież na wejście do polityki z jej całą brutalnością – tłumaczy dziennikarka „FAS”. Jeżeli dojdzie do tego niezadowolenie, rosyjscy agenci mają łatwe zadanie. Bubrowski wylicza, że powodem frustracji może być przegrana rywalizacja o władzę, albo poczucie, że własna kariera nie przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Agenci opanowali do perfekcji sztukę prawienia komplementów. „Cóż za mądre analizy”, „Nie do wiary, że nie jest pan jeszcze wiceszefem klubu parlamentarnego”. Po takich komplementach dochodzi zwykle do intensyfikacji przekazywanych informacji.

Agenci gromadzą skrzętnie informacje kompromitujące osobę będącą kontaktem. Afera miłosna, intryga przeciwko kolegom, wszystko może okazać się przydatne. Służby mogą szantażować polityka groźbą ujawnienia informacji. Współpraca z tajną służbą podlega karze. „Tyle nam opowiedziałeś i dostałeś za to tyle profitów, nie wyjdziesz z tego” – brzmi możliwa groźba.

Niedoświadczeni parlamentarzyści

Niemiecki kontrwywiad stara się zapobiegać takim sytuacjom. AfV wysyła osobom działającym w polityce, gospodarce i administracji informacje o działalności obcych służb. Służy też radą. Niebezpieczeństwo jest szczególnie duże na początku kadencji parlamentu. 279 z 736 posłów zdobyło mandat do Bundestagu po raz pierwszy. Ich współpracownikom też często brakuje doświadczenia. Po wybuchu wojny Rosji z Ukrainą, Urząd Ochrony Konstytucji opublikował informację dotyczącą zasad bezpieczeństwa dla polityki i administracji. W dokumencie znalazła się rada, aby ograniczyć do minimum komunikację z partnerami z Rosji.

Takie ostrzeżenia nie odnoszą skutku w przypadku osób, które dobrowolnie podejmują współpracę ze służbami rosyjskimi i dobrze na tym zarabiają. Tutaj musi działać prawo karne – czytamy w „FAS”.

W zeszłym roku skazany został mężczyzna, który pracował dla firmy kontrolującej elektroniczne urządzenia w Bundestagu. Przekazał on pracownikowi rosyjskiej ambasady, w rzeczywistości agentowi GRU, obrys fundamentów budynków parlamentu, które mogły posłużyć do ustalenia położenia i numerów pomieszczeń biurowych. W kwietniu zapadł wyrok przeciwko naukowemu współpracownikowi Uniwersytetu w Augsburgu, który współpracował z rosyjską służbą.

Na zakończenie Bubrowski przypomina o sukcesach sowieckich agentów w czasie II wojny światowej, którzy ulokowani w służbach brytyjskich przekazywali Moskwie informacje o strategii aliantów. „To nie jest tylko materiał na film szpiegowski. To także ostrzeżenie” – konkluduje dziennikarka „FAS”.

„Szpiegowanie jest głównym zadaniem ambasady Rosji w Berlinie” – pisze Helene Bubrowski w niedzielnym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Autorka pisze, że na początku roku ponad jedna trzecia z około trzystu osób zatrudnionych w rosyjskiej ambasadzie posiadała status dyplomatyczny. W rzeczywistości byli oni pracownikami różnych rosyjskich służb – SWR, FSB, GRU i innych. W kwietniu ich liczba uległa zmniejszeniu - niemiecki rząd uznał 40 dyplomatów za persona non grata i wydalił ich z kraju. „Ale inni pozostali” – podkreśliła dziennikarka „FAS”.

Pozostało 90% artykułu
Dyplomacja
Palestyna nadal nie będzie uznana przez ONZ. Sprzeciwia się jedno państwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyplomacja
Ursula von der Leyen na granicy z Rosją. Finlandia prosi o pomoc
Dyplomacja
Ograniczone sankcje na Iran. Unia zawodzi Izrael
Dyplomacja
Kolejne sankcje? UE uderzy w rolnictwo Rosji i Białorusi
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyplomacja
Andrzej Duda zjadł kolację z Donaldem Trumpem. Trump: To mój przyjaciel