Maciej Radziwiłł: Naród nie chce reżimu

UE prowadzi dialog z wieloma dyktatorami, z Łukaszenką też powinna – mówi Maciej Radziwiłł, prezes Fundacji Trzy Trąby.

Publikacja: 21.11.2021 21:00

Maciej Radziwiłł: Naród nie chce reżimu

Foto: mat.pras.

Czy Łukaszenko jest zdolny do wywołania gorącej wojny?

Myślę, że nie. Nie mógłby zrobić tego bez zgody Moskwy. Zresztą sytuację na granicy trudno nazywać wojną. Wydaje się, że celem działań Łukaszenki jest próba wymuszenia uznania przez Zachód jego władzy, uznania go za prezydenta. Celem jest też destabilizacja Polski, a na tym bardziej może zależeć Rosji niż Białorusi. Na razie nie obserwujemy żadnych śladów działań, które miałyby charakter militarny, poza demonstracją siły. Zresztą przekaz strony białoruskiej nie wskazuje np. na kwestie mniejszości białoruskiej w Polsce czy żądania terytorialne. Trudno natomiast oderwać to, co dzieje się na naszej granicy, od tego, co dzieje się i może się niedługo stać w relacjach Rosji z Zachodem i Rosji z Ukrainą.

Czytaj więcej

Adam Rotfeld: Kryzys na granicy świadomie zaprogramowany

Czy zatem powinniśmy rozmawiać z Łukaszenką?

Według mnie powinniśmy. Warto dodać, że kraje Unii Europejskiej mają normalne relacje dyplomatyczne z wieloma państwami, które nie są rządzone w sposób demokratyczny i praworządny. Różnica polega tylko na tym, że Białoruś leży w Europie. Rozmowy są konieczne, ale nie mogą się ograniczać tylko do kwestii uchodźców, muszą uwzględniać przede wszystkim temat więźniów politycznych. Smutną ironią ostatnich dwóch lat jest to, że powrót do sytuacji sprzed zrywu wolnościowego na Białorusi wydaje się dziś nierealnym marzeniem. Zacieśniły się związki z Rosją, a prawa człowieka ma się za nic. Ta sytuacja przypomina mi lata 80. w Polsce. Wojciech Jaruzelski jednak co jakiś czas zwalniał więźniów na mocy amnestii, czym każdorazowo poprawiał relacje z Zachodem, ale państwa Zachodu nie zrywały z nim kontaktu nawet w momentach zaostrzenia sytuacji, bo pogorszyłyby sytuację opozycji. Warto kierować się przykładem z naszej historii, zerwanie relacji Zachodu z generałem Jaruzelskim nic by nam wtedy nie dało. Łukaszenko mógłby czerpać z tego doświadczenia.

Co można od niego utargować?

Ignorowanie obecnej władzy przyspiesza proces integracji Białorusi z Rosją

Kryzys humanitarny nie dotyczy tylko granicy, ale przede wszystkim sytuacji, w jakiej znaleźli się więźniowie polityczni. Trzeba dążyć do tego, aby ludzie skazywani na drakońskie wyroki zostali jak najszybciej uwolnieni. Oczywiście nie można za to płacić każdej ceny. Głęboko wierzę w możliwości dyplomacji, ale niestety ta prowadzona z Polski wobec Białorusi jest od lat ułomna.

Co możemy zrobić, aby ochronić wolną Białoruś?

Cofnijmy się do 1982–1984 roku. Nikt na Zachodzie ani w Polsce nie liczył na obalenie ówczesnego systemu władzy. Wolności nie można traktować w sposób zero-jedynkowy. Trzeba do niej cierpliwie dążyć, starać się, aby była poszerzana. A przecież nasz zryw lat 1980–1981 też spowodował, na kilka lat, zawężenie tego obszaru wolności.

Jeżeli są prowadzone rozmowy z innymi dyktatorami, powinien być też dialog z Łukaszenką. Traktowanie go wyłącznie jako uzurpatora prowadzi do tego, że polityka przestaje być skuteczna. On ma pod sobą armię, administrację, resorty siłowe, zatem jest tym, kto sprawuje władzę, i to skrajnie scentralizowaną. Mniej istotne wydaje się, czy nazywamy go prezydentem, czy nie, istotna jest skuteczna obrona praw człowieka w tamtym kraju. Ignorowanie obecnej władzy przyspiesza proces integracji Białorusi z Rosją.

Czy powinniśmy wspierać emigrację Białorusinów do Polski, gdy istnieje zagrożenie, że „wyjałowimy” ten naród z elity wolnościowej?

W Polsce lat 80. to zjawisko dotyczyło głównie elit z małych miast, gdzie represje były szczególnie bolesne. W Warszawie istniała sieć pomocy społecznej dla represjonowanych. Jak to wygląda teraz na Białorusi, niestety nie wiem. Obawiam się, że wsparcie dla rodzin prześladowanych jest słabsze niż w Polsce 40 lat temu. Wielu Białorusinów na przekór władzy nie chce wyjeżdżać.

To między innymi liderzy polskiej społeczności Andżelika Borys, Andrzej Poczobut…

Wielu Białorusinów na przekór władzy nie chce wyjeżdżać

Tak. Ich determinacja i odwaga jest najcenniejsza. Ale trudno się dziwić, że część osób w beznadziei, w obliczu przemocy, chce emigrować. Tym ludziom warto pomóc, bo oni mogą być cennym wkładem do naszego społeczeństwa, szybko asymilują się. Mam kontakt z ludźmi kultury i na szczęście pomocną dłoń wyciągnęły do nich polskie instytuty poprzez system stypendiów. Myślę, że wielu z tych ludzi chce powrócić na Białoruś.

Agresja służb białoruskich na polskiej granicy powoduje, że przeciętny odbiorca informacji może stawiać znak równości pomiędzy funkcjonariuszami reżimu a społeczeństwem białoruskim.

To jest bezzasadne. Widzieliśmy masowe pokojowe demonstracje opozycji białoruskiej. Nie możemy utożsamiać narodu z działaniami reżimu.

Od wielu lat jest pan obecny na Białorusi, Litwie i Ukrainie w projektach, które upamiętniają historię I Rzeczypospolitej. Będzie można je dalej realizować na Białorusi?

Teraz to niemożliwe. Wewnątrz grupy związanej z władzą jest frakcja bardziej rosyjska i frakcja białoruska. Ta druga niewątpliwie sprzyjała umacnianiu tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej. Teraz większe wpływy ma grupa prorosyjska. Niemożliwe jest zorganizowanie w Mińsku wystawy, koncertu, sponsorowanych przez polskie instytucje, w sytuacji, gdy tak wiele osób siedzi w więzieniu. Jednak jestem przekonany, że zainteresowanie elity intelektualnej Białorusi tym obszarem nie zgaśnie. Społeczeństwo białoruskie tak szybko się nie zmieni. Podam przykład. Czytałem niedawno książkę dwojga rosyjskich socjologów. Autorzy wskazywali różnice pomiędzy społeczeństwami Białorusi i Rosji. Uderzyło ich, jak wielu Białorusinów podkreśla swoje szlacheckie korzenie, a rodziny magnackie są ważną częścią tradycji, z której Białorusini są dumni.

Ja jednak wrócę do dzisiejszego kryzysu. Jak on może rzutować na uprzedzenia między naszymi narodami?

Polacy nie utożsamiają działań władz Białorusi na granicy z całym narodem. Przez ostatnie 33 lata byłem dziesiątki razy na Białorusi i nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek niechęcią w stosunku do mnie jako Polaka.

Może to efekt wielu lat przypominania o wspólnych korzeniach, o historii I Rzeczypospolitej?

Też, ale nacjonalizm białoruski zawsze był dosyć słaby, krwawe konflikty stosunkowo niewielkie, brak silniejszych resentymentów. Ubolewam, że ta część mojej działalność na Białorusi jest zamrożona. Na szczęście od lat na Litwie to się bardzo dobrze udaje, teraz chciałbym działać też na Wołyniu. Na Litwie i Białorusi moje nazwisko pomaga. Myślałem, że na Ukrainie echo mojego nazwiska będzie słabsze, ale wcale tak nie jest. Wołyń to nie tylko tragiczna historia czasu wojny, to także obszar naszego wspólnego dziedzictwa, wspólnej historii. Odnoszę wrażenie, że Wołynianie trochę pozazdrościli sukcesu Nieświeża i Mira, flagowych miejsc dla rozwoju kultury i turystyki Białorusi.

W przypadku Wołynia mówi pan o Ołyce, dawnej siedzibie Radziwiłłów, w której polska Fundacja Dziedzictwa Kulturowego odnawia barokową kolegiatę. Władze ukraińskie postanowiły niedawno odrestaurować znajdujący się obok zamek, w którym do niedawna był szpital psychiatryczny.

Stan tego zamku jest gorszy niż Nieświeża sprzed kilkunastu lat. Część obiektu można dość szybko przywrócić do takiego stanu, aby przyciągał turystów. Częściowo zachowało się założenie obronne, a to może stanowić atrakcję dla zwiedzających. Ołyka jest o tyle znacząca, że na Wołyniu zachowało się niewiele zabytków. Moja fundacja od pewnego czasu wspomaga renowację kolegiaty, chyba najwspanialszej budowli sakralnej na Wołyniu. Ołyka była miejscem tragicznych wydarzeń pod koniec wojny. Jestem jednak przekonany, że w przyszłości może stać się pozytywnym przykładem naszej wspólnej historii.

Nadzwyczaj dobre stosunki mamy dzisiaj z Litwą. Czy zmiana ta jest obecna też na poziomie społeczeństw, czy weryfikacji ulegają negatywne stereotypy obydwu narodów?

Zdecydowanie tak. To się dokonało w ostatnich latach. Towarzyszyły temu działania związane z prezentacją polskiej kultury, ale też dynamiczny rozwój relacji gospodarczych, czego przykładem jest rozpoczynająca się modernizacja Możejek. Obserwuję ogromne zainteresowanie okresem dawnej Rzeczypospolitej. Kristina Sabaliauskaitė napisała tetralogię o okresie od Potopu do końca wieku XVIII, pokazując złożoność, ale przede wszystkim piękno tej historii. Jej książki sprzedają się na Litwie w nakładach ponad 100 tysięcy egzemplarzy. U nas pisarze mogą marzyć o takich nakładach, chociaż liczba ludności jest dziesięć razy większa.

Idea I Rzeczypospolitej ciągle jest żywa?

Na Litwie możemy mówić o renesansie. Na Białorusi tematyka ta też cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Dwa lata temu zorganizowałem w Wilnie wystawę o Radziwiłłach, przyciągnęła ona 60 tysięcy widzów. W dużo większej Warszawie rzadko która wystawa cieszy się takim zainteresowaniem.

Czy Łukaszenko jest zdolny do wywołania gorącej wojny?

Myślę, że nie. Nie mógłby zrobić tego bez zgody Moskwy. Zresztą sytuację na granicy trudno nazywać wojną. Wydaje się, że celem działań Łukaszenki jest próba wymuszenia uznania przez Zachód jego władzy, uznania go za prezydenta. Celem jest też destabilizacja Polski, a na tym bardziej może zależeć Rosji niż Białorusi. Na razie nie obserwujemy żadnych śladów działań, które miałyby charakter militarny, poza demonstracją siły. Zresztą przekaz strony białoruskiej nie wskazuje np. na kwestie mniejszości białoruskiej w Polsce czy żądania terytorialne. Trudno natomiast oderwać to, co dzieje się na naszej granicy, od tego, co dzieje się i może się niedługo stać w relacjach Rosji z Zachodem i Rosji z Ukrainą.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyplomacja
Palestyna nadal nie będzie uznana przez ONZ. Sprzeciwia się jedno państwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyplomacja
Ursula von der Leyen na granicy z Rosją. Finlandia prosi o pomoc
Dyplomacja
Ograniczone sankcje na Iran. Unia zawodzi Izrael
Dyplomacja
Kolejne sankcje? UE uderzy w rolnictwo Rosji i Białorusi
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyplomacja
Andrzej Duda zjadł kolację z Donaldem Trumpem. Trump: To mój przyjaciel