Czy na przestrzeni lat zmieniło się nasze podejście do dbania o środowisko?
Urszula Stefanowicz : Tak, ale nasza ekologiczność potrafi być wybiórcza. W miastach pojawia się coraz więcej osób jeżdżących na rowerze, zmieniających dietę na wegetariańską lub ograniczających jedzenie mięsa. Częściej sięgamy po torby z materiału, wybieramy w sklepach produkty opatrzone ekologicznymi certyfikatami, uczymy się recyklingu i naprawiania rzeczy. Nadal jednak wszystkie te zachowania nie są typowe. Większość Polaków tego nie robi. Nawet ci świadomi potrafią wybrać jedno lub dwa działania, które im pasują, i czują się już dość ekologiczni, a wyzwania, których podjęcie wymaga większego wysiłku, ignorują. I np. używamy toreb z materiału, ale co dwa lata zmieniamy smartfon. Kupujemy warzywa bio i produkty lokalne, ale też więcej produktów wysoko przetworzonych i sprowadzanych samolotami, marnujemy też znacznie więcej żywności niż kiedyś. Na co dzień wybieramy rower, ale na wakacje lecimy samolotem. Natomiast ludzie z niskimi dochodami czy mieszkańcy mniejszych miasteczek i wsi często mają poczucie, że ekologia jest fanaberią, modą. Do tego dochodzą systemowe zmiany na gorsze, które zachodzą wokół nas i które milcząco akceptujemy z wygody. Miasta rozpełzające się na otaczające je tereny zielone i powiązane z tym uzależnienie od samochodu, ciągle powracające naciski na to, by poszerzać drogi i budować nowe parkingi, by dalej ułatwiać poruszanie się samochodem (choć i tak auta zabierają obecnie znacznie więcej miejskiej przestrzeni niż powinny). To wszystko pokazuje, w jakim miejscu jesteśmy. Kiedy jako organizacja próbujemy promować w mediach społecznościowych proste lokalne rozwiązania, przynoszące spore korzyści, jak np. wprowadzanie szkolnych ulic czy ograniczeń prędkości – stref Tempo 30, spotykamy się z gwałtownymi atakami, dla których konieczność zdjęcia nogi z gazu jest atakiem na ich wolność.
Brak konsekwencji i przeciwstawne zachowania, jeśli chodzi o stosunek do środowiska, widać też w innych obszarach życia i gospodarki.
Z jednej strony mieszkańcy miast nadal lubią wybrać się do lasu i docenić piękno zieleni, częściej też protestują przeciwko wycince drzew na ich osiedlu czy ulicy. Z drugiej strony zbyt często rewitalizacje miejskich rynków polegają na zmienianiu ich w betonowe pustynie, a realizujący różnego rodzaju inwestycje przedsiębiorcy traktują wymogi środowiskowe jako niepotrzebne utrudnienie. Z kolei w rolnictwie pojawia się coraz więcej producentów zdrowej ekologicznej żywności, ale jednocześnie rośnie udział przemysłowej hodowli zwierząt, a niehumanitarne traktowanie zwierząt jest nadal nagminne. Zdecydowanie zbyt mało troszczymy się o zasoby wody i powszechne jest przekonanie, że dobrym rozwiązaniem na problemy z wodą jest budowanie głębszych studni i dużych betonowych zbiorników, choć tak naprawdę potrzebne jest zadbanie o retencję wody poprzez ochronę i odtwarzanie terenów podmokłych, lasów, zadrzewień śródpolnych czy zieleni miejskiej.
Wpływ na stan środowiska ma każdy z nas i każdy powinien brać za nie odpowiedzialność. Eksperci zalecają, by zacząć od zmiany swoich zachowań i przyzwyczajeń. Czy to nie za mało?