Mądrze prowadzone gospodarowanie oszczędnościami zabezpieczy majątek przed inflacją, wciąż także może zapewnić zysk. Trudno określić granicę, od której warto zacząć inwestować. Może to być 10, 50, 100 tys. zł. Ale może być pół miliona lub milion. – Już Księga Rodzaju Starego Testamentu nakazywała, by odkładać 20 proc. swych dochodów niezależnie od sytuacji. Są mali, średni i wielcy inwestorzy, debiutanci i osoby z wieloletnim doświadczeniem – uważa prof. dr hab. Stanisław Flejterski, ekonomista, wykładowca na Wydziale Ekonomicznym w Szczecinie, Wyższa Szkoła Bankowa w Poznaniu.
Oszczędzanie w niepewnych czasach
Pierwszym krokiem do oszczędzania powinno być zbudowanie poduszki finansowej. Taki bufor zapewni przetrwanie w przypadku utraty dochodów przez pół roku, a najlepiej przez rok. Zabezpieczenie tego rodzaju powinno stanowić co najmniej równowartość wydatków gospodarstwa domowego w takim okresie. Dobrze jest pozbyć się wcześniej niepotrzebnych pożyczek i kart kredytowych. Ratę kredytu mieszkaniowego oraz rosnące ostatnio wydatki na energię trzeba uwzględnić w wysokości poduszki.
– Dopiero następnym krokiem jest inwestowanie. Na ten cel przeznaczamy tylko środki, których utrata nie zachwieje naszym budżetem domowym. Dobrze jest zacząć od małych kwot i dopiero z czasem stopniowo je zwiększać – mówi prof. dr hab. Stanisław Flejterski. Jak podkreśla ekonomista, trzeba ustalić cele i czas ich realizacji, określić proporcje między ryzykiem a zyskiem, różnicować swoje lokaty i inwestycje, inwestować regularnie i trzymać się podjętych decyzji.
W inwestycjach liczy się wiedza
– Podstawą inwestowania jest solidna edukacja i to od niej należy zaczynać – mówi prof. Flejterski. Warto sięgnąć po książki lub inne źródła dotyczące rynków finansowych. Źródłem wiedzy mogą być doradcy inwestycyjni, praktycy, ale także blogerzy.
– Dobra inwestycja to ta przynosząca zyski, ale żeby ocenić potencjał do wzrostu wartości danych aktywów, konieczna jest wcześniejsza ich analiza oraz określenie ryzyk i zagrożeń płynących z inwestycji – mówi ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Szczecinie.