– W ostatnim czasie obserwujemy wzrost liczby procesów za słowa wypowiedziane na procesie albo użyte w piśmie procesowym lub w listach do sędziów – potwierdza Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Jednym ze skazanych jest Zbigniew Ż. Jako świadek w procesie o pobicie rowerzysty zeznał m.in., że R. jest „donosicielem policji, która stosuje podwójne miary wobec niego". Słowa te trafiły do protokołu. Na jego podstawie oskarżony (za napad został skazany na 1,5 roku w zawieszeniu i 1,5 tys. zł grzywny) skierował przeciw niemu prywatny akt oskarżenia o zniesławienie, dowodząc, że określenie „donosiciel policji" mogło go poniżyć w oczach opinii publicznej (art. 212 kodeksu karnego).
Sąd Rejonowy w Radzyniu Podlaskim, a potem Okręgowy w Lublinie przyznały mu rację. Uznały, że sformułowanie „donosiciel policji" nie było związane z istotą sprawy, na której padło, i miało charakter pejoratywny.
Andrzej Latoch, obrońca Zbigniewa Ż., zapowiada, że zwróci się do rzecznika praw obywatelskich o wniesienie kasacji od wyroku do Sądu Najwyższego. Sam skazany chce skarżyć wyrok do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
– Ta sprawa to kuriozum. Z orzecznictwa wynika, że nie popełnia przestępstwa ten, kto przekazuje informacje, które w jego przekonaniu są prawdziwe. Sam oskarżony nie zaprzeczał, że w środowisku na jego temat krążyły takie opinie – mówi mec. Latoch. Zwraca też uwagę, że jego klient spornego sformułowania użył, odpowiadając na pytanie adwokata, tyle tylko, że w protokole nie zapisano, jak ono brzmiało.