Tajną współpracę z SB najpierw trzeba podważyć w procedurze autolustracji

Dokumenty z archiwów IPN korzystają z domniemania prawdziwości. W procesie o ochronę dóbr osobistych sąd nie bada, czy zostały sfabrykowane, czy odpowiadają prawdzie.

Aktualizacja: 21.02.2016 13:08 Publikacja: 21.02.2016 09:00

Tajną współpracę z SB najpierw trzeba podważyć w procedurze autolustracji

Foto: Fotorzepa, Bosiacki Roman

Dlatego oczyszczenie się z zarzutu współpracy z SB w takim procesie może być niezwykle trudne -  wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 15 stycznia 2016 r. (sygn. akt I A Ca 801/15). Dotyczył on działacza opozycji z czasów PRL, który poczuł się zniesławiony informacjami podanymi w pewnej książce. Jej autor opierał się głównie na materiałach i informacjach uzyskanych w Instytucie Pamięci Narodowej.

Kilka spornych zdań

Na stronie 684 książki B.B. napisał o S.M., że ten „18 grudnia 1981 r. ugiął się, podpisał współpracę i został zarejestrowany w zasobach bezpieki jako TW (...). Przyjmując zobowiązanie zastrzegł, że (...) będzie tylko do zniesienia stanu wojennego. No i był. Odbył ze swym opiekunem z bezpieki 17 spotkań, złożył 14 raportów, co zapewniało SB dopływ do informacji o (...) i byłych działaczach (...) dla prowadzonych spraw o kryptonimach (...)."

S.M. uznał, że B.B. opublikował informacje nieprawdziwe, gdyż oskarżając go o współpracę na początku lat 80-tych ze Służbą Bezpieczeństwa, opierał się na sfabrykowanych oświadczeniach znajdujących się w jego teczce osobowej. Domagał się zakazania pozwanemu publikacji i rozpowszechniania tych informacji. Żądał także, by sąd nakazał B.B. dwukrotną publikację przeprosin w prasie i zapłatę 5 tys. zł na cel społeczny.

B.B. twierdził, że informacje na temat współpracy powoda z SB pochodziły z dokumentów zgromadzonych w teczce personalnej znajdującej się w zasobach IPN Oddział w B. Podał jej numer ewidencyjny.

Prawda czy fałsz

Sąd Okręgowy przesłuchał świadków. Część z nich stanowczo zaprzeczała współpracy S.M. z SB, inni zaś byli przekonani, że do takiej współpracy doszło. Ci ostatni potwierdzili okoliczności dotyczące internowania S.M., który pełnił ważne funkcje w organach związkowych, ale jednocześnie zwracali uwagę, że dążył on do kontaktu z SB, bo chciał zabezpieczyć prowadzoną hodowlę zwierząt futerkowych. Zdaniem Sądu wszyscy świadkowie wyrażali własne oceny, przypuszczenia i spostrzeżenia, ale żaden z nich nie posiadał szczególnej wiedzy na temat współpracy powoda z SB i nie był w stanie zakwestionować prawdziwości dokumentów znajdujących się w IPN.

Na ocenie Sądu zaważyła opinia biegłej z zakresu kryminalistycznego badania pisma i dokumentów. Kategorycznie i jednoznacznie stwierdziła ona, że zobowiązanie do współpracy z organami Służby Bezpieczeństwa i trzy późniejsze oświadczenia znajdujące się w teczce personalnej zostały nakreślone i podpisane przez S.M.

Dlatego Sąd Okręgowy stwierdził, że B.B. podał w swej książce informacje odpowiadające rzeczywistości. Nie zostały one przez powoda skutecznie podważone, więc powództwo S.M. o ochronę dóbr osobistych nie zasługuje na uwzględnienie.

Na marginesie Sąd zauważył że autor książki działał w uzasadnionym interesie społecznym. Społeczeństwo ma bowiem prawo do informacji i poznania prawdy historycznej.

Lepsza autolustracja

Sąd Apelacyjny, który rozpatrywał apelację powoda podkreślił, że S.M. nigdy nie poddał się procedurze autolustracji, przewidzianej w tzw. ustawie lustracyjnej. A mógł to zrobić nawet, jeśli nie pełnił wcześniej funkcji publicznej. Autolustracja stała się możliwa po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 11 maja 2007 r, sygn. akt K 2/07, który stwierdził niezgodność z konstytucją części preambuły i niektórych przepisów ustawy z 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów. W uzasadnieniu TK podkreślił, że autolustracja jest procedurą szczególną, lepiej dostosowaną do kategorii spraw lustracyjnych niż droga postępowania cywilnego lub karnego na ogólnych zasadach.

- Kwestionując zgodność z prawdą faktu tajnej współpracy z organami bezpieczeństwa, S.M. nie skorzystał zatem z ochrony prawnej, jaką zapewnia postępowanie lustracyjne – zauważył Sąd dodając, że w postępowaniu lustracyjnym ochrona ta ma zwiększony zakres: z zachowaniem domniemania niewinności i gwarancji procesowych lustrowanego można przeprowadzić szersze postępowanie dowodowe, włącznie z kwerendą zasobów archiwalnych oraz pozyskaniem dokumentów trudno dostępnych dla stron procesu cywilnego. Poza tym orzeczenie sądu lustracyjnego jest z urzędu załączane do rejestru i zbioru dokumentów prowadzonych przez IPN. Wreszcie, jak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 29 kwietnia 2009 r. (II CSK 622/08), prawomocny wyrok sądu lustracyjnego wiąże sąd w postępowaniu cywilnym o ochronę dóbr osobistych.

Takich możliwości nie daje postępowanie cywilne o ochronę dóbr osobistych, które sprowadza się do badania, czy w wyniku określonych działań nastąpiło bezprawne naruszenie dóbr osobistych.

Moc w archiwach IPN

W ocenie Sądu Apelacyjnego  publikacja autorstwa B.B. spowodowała naruszenie dóbr osobistych S.M. w postaci jego czci, dobrego imienia i godności osobistej. Informacja o tajnej współpracy działacza opozycji z SB skutkuje bowiem infamią i dezawuuje go w środowisku. Takie osoby powszechnie są potępiane, uznawane za nielojalne i sprzeniewierzające głoszonym ideałom. Jednak o bezprawności naruszenia dóbr osobistych powoda mogłoby świadczyć jedynie stwierdzenie nieprawdziwości wypowiedzi w książce.

Najważniejszym dowodem w sprawie jest ujawniona przez IPN zawartość teczki personalnej tajnego współpracownika o pseudonimie (...) z dokumentami dotyczącymi S.M. I chociaż ten stanowczo przeczył, aby był tajnym współpracownikiem SB, to w zasadzie nie zaoferował żadnych dowodów, na podstawie których można byłoby podważyć mocy dowodową dokumentów z IPN. A te, jak podkreślił Sąd, są dokumentami urzędowymi korzystającymi z domniemania prawdziwości (autentyczności) oraz - w części zaświadczającej - z domniemania zgodności z prawdą. Treść zaświadczająca dokumentów IPN potwierdziła zarejestrowanie powoda jako tajnego współpracownika, a z dokumentu zatytułowanego „Charakterystyka tajnego współpracownika ps. (...) za okres współpracy od 18 grudnia 1981 r. do 25 lipca 1982 r." wynikało, iż „w trakcie współpracy odbyto z nim 17 spotkań i uzyskano 14 informacji o charakterze ogólnym. I chociaż powód wniósł o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego w dziedzinie kryminalistyki z zakresu badania pisma i dokumentów, to gdy  opinia ta została sporządzona, wynikało z niej coś przeciwnego, niż twierdzi S.M.

Sąd zaznaczył, że moc zaświadczająca dokumentów IPN obejmuje jedynie istnienie oznaczonej treści materiałów archiwalnych, a nie ich zgodności ze stanem rzeczy.

- Jednak w postępowaniu o ochronę dóbr osobistych rolą Sądu nie jest badanie treści tych dokumentów i ustalanie rzeczywistego przebiegu relacji powoda ze służbami bezpieczeństwa PRL, gdyż temu służy postępowanie lustracyjne – wyjaśnił Sąd oddalając apelację S.M.

Dlatego oczyszczenie się z zarzutu współpracy z SB w takim procesie może być niezwykle trudne -  wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 15 stycznia 2016 r. (sygn. akt I A Ca 801/15). Dotyczył on działacza opozycji z czasów PRL, który poczuł się zniesławiony informacjami podanymi w pewnej książce. Jej autor opierał się głównie na materiałach i informacjach uzyskanych w Instytucie Pamięci Narodowej.

Kilka spornych zdań

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nieruchomości
Ministerstwo Rozwoju przekazało ważną wiadomość ws. ogródków działkowych
Sądy i trybunały
Reset TK musi poczekać. Rząd może jednak wpłynąć na pracę Przyłębskiej
Nieruchomości
Sąsiad buduje ogrodzenie i chce zwrotu połowy kosztów? Przepisy są jasne