Adwokat Roman Giertych powiedział, że złożył wniosek o zabezpieczenie powództwa przeciwko "Wprost" przez wydanie sądowego zakazu sprzedaży tego tytułu prasowego, gdyż na 20-30 mln zł wyliczył koszt opublikowania w mediach przeprosin, których minister Sławomir Nowak, będzie domagał się od wydawcy tygodnika. Zarzutem pozwu (który ma być złożony po rozstrzygnięciu przez sąd tego wstępnego wniosku) ma być to, że tygodnik bezzasadnie sugerował przyjmowanie przez ministra majątkowych korzyści przy kontraktach.
Każdy, także minister, ma prawo domagać się oczyszczenia, zabezpieczenia dobrego imienia, do niego też należy wybór formy naprawienia szkody (krzywdy). Ale czy powinno się to odbywać w takim rozmiarze ?
Odpowiedź jest prosta: dobrze byłoby gdyby rekompensata rekompensowała krzywdę, ale nie może ona prowadzić do zamrożenia publicznej dyskusji, i ostrzegawczo-kontrolnej roli prasy. Mec. Giertych dobrze o tym wie. Gdyby zażądał wypłacenia ministrowi Nowakowi 20 mln zł sądy potraktowałyby to jak adwokackie szaleństwo. Pamiętajmy, że w głośnym procesie za tekst "Wakacje z Ałganowem" Aleksander Kwaśniewski nie dostał ani złotówki, choć dostał przeprosiny (one były zresztą dlań ważniejsze). Jeśli weźmiemy pod uwagę, że bliscy ofiar smoleńskiej katastrofy dostali po 250 tys. zł zadośćuczynienia (a były one powyżej średniej) to minister, choćby był ze złota i mieszkał w Bursztynowej Komnacie, na miliony liczyć nie może, ani dla siebie, ani na cel charytatywny.
Taktyka mec Giertycha jest inna, i jest sprytna, ale dla otrzaskanych z sądem, łatwa do rozszyfrowania, pojawiała się ona zresztą, w mniejszych rozmiarach, w sprawach przeciwko ministrowi Zbigniewowi Ziobro, czy legendzie opozycji - Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Mec. Giertych domaga się dla swego klienta przeprosin, to zresztą naturalne w takiej sprawie, w mediach, gdzie zarzutu padały i były cytowane, powtarzane, analizowane. By jednak opublikować na wszystkich tych forach ewentualne przeprosiny, to rzeczywiście trzeba chyba wyłożyć wspomniane miliony. Zatem roszczenie byłoby arcybolesne dla każdego wydawcy.
A jednocześnie jest bardzo tanie dla powoda, czyli Nowaka. Gdyby zażądał 10, 20 czy 30 mln musiałby uiścić 100 tys. zł wpisu sądowego, a pozew o przeprosiny kosztuje w sądzie tylko 600 zł. Wniosek o zabezpieczenie, które mec. Giertych złożył - tylko 40 zł. Czy to nie interes ? Nowak może mówić: - poszedłem do sądu, wyjaśniam sprawę. Co więcej na tym etapie sąd może powiedzieć, że roszczenie jest "uprawdopodobnione". Nie znaczy to, że wykazane, ale kto to to odróżni. Ot proces w służbie sprawiedliwości. Na prawdę oczywiście poczekamy...