Ewa D. z Łomży w marcu 2012 r. kupiła w sklepie Piotra K. dwa nowe tapczany. Pół roku później zgłosiła reklamację do producenta mebli, twierdząc, że wychodzą z nich robaki. Oględziny przeprowadzone przez przedstawiciela producenta mieszkaniu Ewy D. wykazały, że ramy drewniane w tapczanie są czyste i zdrowe, pianka i obicia materiałowe wolne od wad. Serwisant dostrzegł jednak kilka robaków w różnych miejscach tych łóżek oraz na podłodze, ścianie, dywanie w mieszkaniu. W pokoju, w którym stały łóżka, przechowywana była odzież, którą kobieta handlowała. Serwisant zabrał kilka robaków, aby przekazać je do badań.
Okazało się, że są to różne formy rozwojowe pluskwy domowej, która przebywa w starych meblach, pod tapetami, dywanami, w szparach podłóg, a jej przeniesienie możliwe jest przez używanie koców, pościeli, odzieży, starych mebli, np. kupionych w komisie. Owady te po kilku dniach od zakupu rzeczy opuszczają je i rozchodzą się po innych pomieszczeniach w poszukiwaniu nowych kryjówek i pokarmu. Nie jest możliwe ich przeniesienie na nowych meblach pochodzących bezpośrednio z wytwórni ze względu na ciągły przepływ i ruch materiałowy.
Producent nie uznał reklamacji. Kobieta wystąpiła więc z reklamacją do sprzedawcy. On także odmówił, powołując się na stanowisko producenta mebli.
Kilkanaście dni później w dzienniku „Fakt" ukazał się artykuł poświęcony tej sprawie. Kobieta żaliła się, że z tapczanów kupionych w sklepie Piotra K. wychodzą pluskwy i inne robaki, a producent i sprzedawca nie chcieli wymienić łóżek, dlatego sprawa trafiała do prokuratury. Gazeta zamieściła też zdjęcie Piotra K. na tle sklepu, którego jest właścicielem. Mężczyzna zarzucił klientce naruszenie dóbr osobistych.
Sąd Okręgowy w Łomży uznał roszczenie za słuszne (sygnatura akt I ACa 374/13). Stwierdził, że Ewa D. naruszyła dobre imię i cześć Piotra K. jako przedsiębiorcy, co może prowadzić do utraty przez niego wiarygodności na rynku i obniżenie dochodowości jego firmy, z której utrzymuje rodzinę. Publicznie pomówiła go o sprzedaż mebli zapluskwionych i podała, że sprawą zajmuje się prokuratura.