W rezultacie, w sierpniu tego roku uruchomiono internetową rejestrację osób, którzy chciały dołączyć do pozwu. Akcji nadano tytuł Europa przeciwko Facebookowi. Organizatorzy ze względów praktycznych ustalili limit wytaczających powództwo na 25 tys.
Max Schrems oskarża Facebooka między innymi o to, że łamie on prawo, „śledząc" poczynania swoich użytkowników na zewnętrznych do portalu stronach internetowych. Także z wykorzystaniem kliknięć „lubię to". W ponad pięćdziesięciostronicowym pozwie znajdują się zarzuty współpracy z amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego, czyli działającą w USA agencją wywiadowczą. Chodzi tu o program PRISM, którego szczegóły ujawnił swego czasu Edward Snowden. Szereg firm, w tym Facebook, miało przekazać agencji dostęp do swoich serwerów.
W ciągu pierwszego tygodnia od uruchomienia zapisów do pozwu zgłosiło się ponad 20 tys. osób z około 100 krajów. Wynik przeszedł najśmielsze oczekiwania inicjatorów. Jak przewidują, może to być największy pozew zbiorowy w sprawie ochrony danych osobowych w historii starego kontynentu.
Z końcem sierpnia sprawę skierowano do sądu w Wiedniu. Pozwanym jest spółka kontrolowana Facebook Ireland Limited z siedzibą w Dublinie, która prowadzi sieć społecznościową na całym świecie z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych i Kanady.
Austriacki sąd wezwał Facebooka do złożenia wyjaśnień. I wtedy zaczęły się przysłowiowe schody. Spółka powiadomiła, że nikt z jej pracowników nie włada językiem niemieckim, w którym sporządzono pozew. – To zadziwiające, ponieważ dział pomocy użytkownikom dla serwisu w Niemczech działa właśnie z Dublina – ironizują organizatorzy akcji. Jak podejrzewają, właściciele portalu chcą odwlec sprawę i zyskać w ten sposób na czasie. Pozew przełożono więc na język angielski. – Dalsze pisma będę jednak przesyłane w języku niemieckim. Zasadą jest, że tylko pierwsze pismo tłumaczy się ze względu na nieznajomość języka przez stronę. Facebook będzie więc musiał skorzystać z usług niemieckojęzycznych prawników – wskazują inicjatorzy pozwu.