Wczoraj Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przedstawiło pomysły na to, jak z unijnych pieniędzy wspomóc dotknięte kryzysem firmy i zwalnianych pracowników.
Nową propozycją są dopłaty do wynagrodzeń. – Będą mogły na nie liczyć te osoby, które w wyniku kryzysu stracą pracę, wezmą udział w odpowiednich szkoleniach i znajdą zatrudnienie, ale gorzej płatne – wyjaśnia Anna Konik-Żurawska, rzecznik MRR.
Plan zakłada, że dopłaty wyniosą równowartość trzykrotnej różnicy między obecną a poprzednią płacą brutto. Jeśli w starej firmie pracownik zarabiał 2,5 tys. zł, a w nowej 1,7 tys., pomoc wyniesie 2400 zł. Dopłata miałaby być wypłacona zainteresowanemu jednorazowo.
Dostępność grantów będzie jednak dosyć ograniczona. Na finansowe wsparcie będą mogli liczyć tylko pracownicy tych firm, które przeprowadzają tzw. zwolnienia monitorowane. Oznacza to, że dla odchodzących osób firma organizuje różnego rodzaju szkolenia czy poradnictwo zawodowe. Tego typu projekty są do 100 proc. finansowane z funduszy UE.
Osoby biorące udział w zwolnieniach monitorowanych, ale także inni bezrobotni, będą też mogły liczyć na dopłaty do przejazdów do pracy lub na przeprowadzkę. O tym pomyśle „Rz” pisała jako pierwsza kilka tygodni temu. Dziś wiadomo, że jeśli praca znajduje się od 50 do 100 km od miejsca zamieszkania, to jednorazowe wsparcie ma wynieść dwukrotność minimalnej pensji. Jeżeli powyżej 100 km – czterokrotność, czyli 5,1 tys. zł.