Licząc miesiąc do miesiąca ceny wzrosły o 0,3 proc., po listopadowej zwyżce o 0,1 proc. Inflacja bazowa (czyli nie uwzględniająca zmian cen żywności, paliw i energii) wyhamowała z 4 proc. do 3,9 proc., a spodziewano się, że wyniesie 3,8 proc. W ujęciu miesięcznym wyniosła ona 0,3 proc., czyli tyle samo co w listopadzie.
Po publikacji tych statystyk wzrosły rentowności amerykańskich obligacji. Dochodowość dziesięciolatek znów wróciła powyżej poziomu 4 proc. Euro i złoty traciły natomiast wobec dolara. O ile w czwartek rano 1 USD kosztował nieco poniżej 3,95 zł, to po odczycie danych inflacyjnych, notowania przekraczały 3,97 zł.
Czy te dane mogą znacząco wpłynąć na politykę Fedu? Same w sobie nie stanowią one przełomu. Przed ich publikacją analitycy wskazywali, że impulsem do poważnej wyprzedaży na rynkach mogłoby być przekroczenie przez inflację poziomu 0,3 proc. (licząc miesiąc do miesiąca). Do tego jednak nie doszło. USA udało się już osiągnąć duże postępy w walce z inflacją. W styczniu 2023 r. wynosiła ona 6,4 proc., a swój szczyt osiągnęła w czerwcu 2022 r. na poziomie 9,1 proc. Są też przesłanki, by spodziewać się słabnięcia inflacji w nadchodzących miesiącach. Z sondażu przeprowadzonego przez nowojorski oddział Rezerwy Federalnej wynika, że konsumenci spodziewają się, że wzrost cen przez najbliższy rok będzie wynosił nieco ponad 3 proc. To ich najniższe oczekiwania inflacyjne od stycznia 2021 r.
- Łatwą część walki z inflacją, czyli jej obniżenie z około 9 proc. do około 3 proc. mamy już za sobą. Najtrudniejsze będzie doprowadzenie jej do celu Fedu wynoszącego 2 proc. - twierdzi John Min, główny ekonomista firmy Monex US.