Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w grudniu o 16,6 proc. rok do roku po 17,5 proc. w listopadzie. Tak mierzona inflacja w pierwszych miesiącach br. niemal na pewno przyspieszy, ale od marca powinna zacząć gwałtownie maleć. Będzie to przede wszystkim efekt wysokiej bazy odniesienia w cenach paliw, opału, żywności itp. W tle, jak ocenia większość ekonomistów, będzie się utrzymywała silna wciąż presja na wzrost cen.
To, co się dzieje z cenami towarów i usług, gdy pominie się te, które nie mają silnego związku z sytuacją w polskiej gospodarce, pokazywać mają różne miary tzw. inflacji bazowej. Najnowszy zestaw tych danych opublikował w poniedziałek NBP.
Bank centralny oblicza cztery wskaźniki inflacji bazowej. Najpopularniejszy z nich, CPI z pominięciem cen energii i żywności, wzrósł w grudniu o 11,5 proc. rok do roku po zwyżce o 11,4 proc. w listopadzie. To wynik nieco niższy niż przeciętnie oczekiwali ekonomiści ankietowani przez „Rzeczpospolitą” zanim GUS podał dane o inflacji ogółem. Poprzednio inflacja bazowa była niższa od oczekiwań w czerwcu 2022 r.
Czytaj więcej
Mocno rosnące ceny dają w kość nie tylko Polakom. Martwią ok. 90 proc. mieszkańców naszego kontynentu.
Inflacja bazowa nie była tak wysoka jeszcze nigdy w historii pomiarów, ale za dobrą wiadomość uznać można to, że w grudniu przyspieszyła tylko o 0,1 pkt proc. To jej najmniejsza zwyżka od czerwca 2021 r. W stosunku do listopada CPI z wyłączeniem cen energii i żywności wzrósł o 0,6 proc., najmniej od lipca i czerwca.