Ze strony polityków PiS od czasu do czasu pada stwierdzenie, że Polska jest już bogatym krajem, na tyle bogatym, że stać nas na różne rzeczy, np. na rezygnację z funduszy pomocowych UE. Czy rzeczywiście tak jest? – To zależy, jaką miarę zamożności byśmy wzięli pod uwagę, ale te najważniejsze pokazują, że choć ostatnie dekady to duży postęp, to dystans do krajów rozwiniętych jest mimo wszystko bardzo duży – odpowiadają ekonomiści.
19. miejsce w UE
Dużą poprawę widać przykładowo w wielkości samej gospodarki, mierzonej wartością PKB. Z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że w 2021 r. wytworzony dochód wyniósł ok. 655 mld dol. (ok. 2,6 bln zł), co stawiało nas na 23. miejscu na świecie, tymczasem w 1990 r. było to zaś 62 mld dol. i 35. miejsce na świecie.
Czytaj więcej
Gorsze pod tym względem są tylko kraje Południa, Rumunia, Słowacja i Węgry.
Wielkość gospodarki ma pewne znacznie, jeśli chodzi o pozycję danego kraju w globalnym układzie sił, a także jeśli chodzi o wielkości nominalnych wydatków publicznych (np. na zbrojenia). Jednak do badania poziomu zamożności lepiej posługiwać się miarą PKB per capita z uwzględnieniem różnic siły nabywczej dochodów. Pod tym względem też można mówić o dużych postępach, bo w 2021 r. – według danych Eurostatu – wskaźnik ten wynosił 77 proc. unijnej średniej, a gdy wchodziliśmy do UE, był poniżej 50 proc. W tym wyścigu udało się pokonać takie kraje, jak: Słowacja, Węgry, Grecja i Portugalia.