Nic jednak nie wskazuje, by np. w Grecji, Irlandii, Hiszpanii czy w końcu w Niemczech i we Francji mogło to szybko nastąpić. Z tego co widać, w Grecji ludzie raczej są skłonni pojawić się w sklepie z kamieniami niż z gotówką.
[link=http://blog.rp.pl/kurasz/2010/02/25/nowa-scena-dla-ministra-finansow/]Skomentuj na blogu[/link]
Polska na tym tle wypada świetnie, bo witryn handlowcy nie muszą zmieniać, ale i tak daleko im do dużego optymizmu.
Zarówno dane z rynku pracy, jak i zmiany sprzedaży detalicznej kreślą na razie raczej średnio optymistyczny scenariusz. Wyższe bezrobocie (wzrost do 12,7 proc. w styczniu), niska dynamika płac realnych oraz zacieśnienie standardów kredytowych będą raczej ograniczać wydatki gospodarstw domowych. Dlatego według ekonomistów konsumpcja w tym roku może wzrosnąć jedynie o ok. 2 proc.
Co ciekawe, większość ekspertów oczekuje, że dobra będzie jedynie pierwsza połowa roku. W ciągu sześciu miesięcy zwyżka krajowego bogactwa może wynieść ponad 3 proc. Ale kolejne miesiące roku już tak różowe nie będą i może dojść do wyhamowania wzrostu (być może nawet poniżej 2,5 proc.). Nadal największy korzystny wpływ na statystyki ma proces odbudowywania zapasów w firmach.